Strona główna Różne Czego nie wiemy o zbrodni w Kociniu? 

Czego nie wiemy o zbrodni w Kociniu? 

2914
4

W związku ze zbliżającą się rocznicą zbrodni w Kociniu postanowiliśmy przybliżyć Czytelnikom nieznane fakty o tym tragicznym wydarzeniu. Niedawno publikowaliśmy artykuł, w którym zamieściliśmy relacje świadków, do jakich udało nam się dotrzeć |LINK|.

Dziś chcemy się podzielić swoimi spostrzeżeniami w tej sprawie, opierając się również na dokumentach, ale także własnych ustaleniach. 

Pierwszą budzącą wątpliwość informacją jest liczba zamordowanych. Jak można przeczytać w linkowanym artykule, świadek Józef Łent zapamiętał 24 ofiary, Kazimierz Pietrzak 26, a na tablicy widnieje informacja o 27 rozstrzelanych, w tym 4 osobach o nieustalonej tożsamości. 

Większość nazwisk nie budzi wątpliwości. Mówią o nich ich najbliżsi – rodzice, rodzeństwo, zachowały się też akty zgonu większości z nich. W aktach tych odnotowano datę, godzinę (czwartą), miejsce śmierci, a także dokładną przyczynę zgonu – „rozstrzelany na mocy wyroku sądu doraźnego”.

W aktach prowadzonego w tej sprawie śledztwa pojawiają się różne nazwiska. Mówią o nich przesłuchani w trakcie postępowania bezpośredni świadkowie, jak również członkowie rodzin pomordowanych. 

Marian Białkiewicz, brat zabitego Czesława stwierdził: ”Z dołu wydobyto również zwłoki Tadeusza Bisikiewicza, Langego i Kępińskiego. Pamiętam, że rodziny wydobywały zwłoki swoich bliskich. Był tam też Żyd Icek Hazer (Icchak Abraham Haase – red.). Jego zwłoki również wydobyto”.  

Kazimierz Pietrzak rozpoznał kilka osób, w tym również Edwarda Kępińskiego. Osoba o takim nazwisku nie figuruje ani na tablicy, ani też w żadnym opracowaniu dotyczącym Kocinia. Rozmawialiśmy też z jednym z mieszkańców Trzemeszna o takim nazwisku, nie potwierdził takiego przypadku w swojej rodzinie. 

Czesława Bisikiewicz, żona rozstrzelanego Tadeusza Bisikiewicza, a zarazem siostra zamordowanego Leona Włodarczaka wymienia m.in. nazwisko Knocińskiego, również niefigurującego na tablicy, ani w żadnych dokumentach. W innych zeznaniach pojawia się z kolei nazwisko Marciniak. 

Wiele publikacji odwołuje się do książki Szymona Datnera „55 dni Wehrmachtu w Polsce. Zbrodnie dokonane na polskiej ludności cywilnej w okresie 1.IX-25.X.1939 r.”. Co ciekawe, odwołują się do niej również prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie zbrodni w Kociniu. Niestety, również to opracowanie nie jest wolne od błędów. Na liście Datnera pojawia się m.in. nazwisko Izydora Sikorskiego, niewystępującego w żadnych innych dokumentach czy opracowaniach oraz Wojciecha Musiałowskiego. Ten ostatni, mieszkaniec Trzemżala, zginął faktycznie z rąk Niemców, ale 18 grudnia 1939 r. na drodze w Zieleniu. Jego śmierć była przedmiotem odrębnego postępowania. 

Największe wątpliwości budzi widniejące od początku na pomniku, czyli od 1969 r., nazwisko Leo Haase. Był bratem wymienionego wcześniej Icchaka Haase. Obaj Żydzi zamieszkiwali przed wojną w Trzemesznie. O ile jednak co do Icchaka nie ma najmniejszych wątpliwości (zeznania świadków oraz zachowany akt zgonu), to Leo Haase nie widnieje w żadnych dokumentach, ani relacjach świadków, jako ofiara tej zbrodni. Kolejna wątpliwość to sam fakt zgłoszenia zgonu. W akcie Icchaka (w dokumencie jako Itzig) jako zgłaszająca widnieje Johanna Haase, siostra obu wyżej wymienionych. Powstaje pytanie, dlaczego nie zgłosiła zgonu drugiego brata, skoro mieli zginąć w tym samym miejscu i czasie?  

Wątpliwości budzi też nazwisko Zygmunta Walkowiaka. Figuruje ono również od początku istnienia pomnika na umieszczonej tam tablicy (była ona później zmieniana i uzupełniana o kolejne nazwiska). Nie znany jest żaden dokument świadczący o tym, że człowiek o takim imieniu i nazwisku został rozstrzelany w Kociniu. Osoba o takich personaliach widnieje wprawdzie na liście represjonowanych IPN, ale wpisano tam tylko wiek 16 lat i miejsce urodzenia Trzemeszno. W rubryce, gdzie umieszczane są informacje o formach i miejscach represji wpisano „brak danych”. Na zbiorowej mogile ofiar II wojny światowej w Trzemesznie wymieniony jest wśród osób pochowanych w grobach rodzinnych, jednak wyszukiwarka Grobonet takiego grobu w Trzemesznie nie wykazuje. 

Obaj natomiast (Leo Haase i Zygmunt Walkowiak) figurują na liście ofiar II wojny światowej sporządzonej przez nauczyciela Antoniego Nowakowskiego, który w latach 60-tych spisywał relacje świadków i na ich podstawie sporządził taką listę. Leo Haase figuruje jako ofiara z Kocinia, ale nie ma na ten temat żadnych bliższych informacji. Przy nazwisku Z. Walkowiaka dopisano – jak na liście IPN – brak danych. Nic więc nie wskazuje, że został rozstrzelany, chociaż jego nazwisko figuruje na tablicy pamiątkowej. 

Kolejnym ciekawym wątkiem tej sprawy jest miejsce dokonania zbrodni. Jak nam się udało ustalić, nie jest ono najprawdopodobniej tożsame z miejscem usytuowania obelisku. Rozmawialiśmy na ten temat z Władysławem Pietrzakiem, synem wspomnianego Kazimierza Pietrzaka. Jak nam powiedział, ojciec wskazywał mu miejsce, w którym w październiku 1939 r. przyszło mu kopać dół dla skazańców. Pan Władysław wskazał to miejsce w obecności wiceburmistrza Dariusza Jankowskiego oraz Andrzeja Leśniewskiego. Według jego relacji, było to z lewej strony, ok 15 m przed pomnikiem (zdjęcie poniżej).  

Następne pytania rodzą się przy osobach o nieustalonej tożsamości. Wcześniejsza wersja tablicy mówiła o 6 nieustalonych nazwiskach, obecna o 4. Stało się tak po odnalezieniu  przez A. Leśniewskiego nieznanych dotąd dokumentów i dopisaniu, w obecnej wersji tablicy, kolejnych ofiar – Stanisława Pękały i Józefa Gajdy. Nadal pozostaje 4 niezidentyfikowanych. Jest wysoce prawdopodobne, że były to osoby spoza Trzemeszna i okolic. W tym czasie przebywało bowiem w naszym mieście wielu uchodźców, głównie z terenu Wągrowca. Wielu z nich włączyło się w obronę miasta. Pisze o tym m.in. Czesław Łuczak w „Dziejach Trzemeszna”, mówią też o tym relacje świadków tamtych wydarzeń. Wiadomym jest, że trzech z nich zamordowano w Niewolnie 10 września. Ich nazwiska widnieją na tamtejszym pomniku. 

Czy w takim razie na pewno wszystkie szczątki ofiar z Kocinia zostały ekshumowane? Na tablicy napisano, że „ciała, staraniem rodzin, zostały odkopane, przeniesione i pochowane na cmentarzach w Trzemesznie i Kruchowie”. Kto zatem zajął się pochówkiem osób nieznanych, niepochodzących z Trzemeszna i okolic? Trzeba mieć na uwadze w jakiej atmosferze odbywały się te pochówki. Czy zastraszone, przeżywające tragedie po stracie najbliższych osoby, które zabierały ciała swoich krewnych, miały siłę zajmować się również grzebaniem obcych im osób? Tablice umieszczone na zbiorowej mogile, na trzemeszeńskim cmentarzu, gdzie pochowano większość ofiar z Kocinia, nie wspominają o żadnych osobach niezidentyfikowanych. 

Jak widać, w sprawie zbrodni, której 84. rocznicę obchodzić będziemy już w najbliższy czwartek, 5 października, wiele jest ciągle niewiadomych. Być może jednak przeczyta ten tekst ktoś, kto ma bliższe, bardziej precyzyjne informacje na ten temat. Chętnie się nimi podzielimy z Czytelnikami. 

Pisząc ten artykuł korzystaliśmy z materiałów zgromadzonych w poznańskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej, Urzędu Miejskiego Trzemeszna, książki A. Leśniewskiego „II wojna światowa w Trzemesznie”, a także z pomocy tłumacza języka niemieckiego, Krzysztofa Tomali.

4 KOMENTARZE

  1. Aż tyle niewiadomych a wydaje się takie oczywiste bo byli świadkowie. Może wszystkich nie przeniesiono na cmentarze? Bardzo ciekawy artykuł.

  2. MUzeum na dworcu wciąż się rozwija. Burmistrzowie trzymają rękę na pulsie. Słyszałem, że na pomostówkę przechodzą. Biletomat jak niechciał biletów wydawać – tak wciąż niewydaje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj