Strona główna Kultura Cmentarze widma, cmentarze niechciane

Cmentarze widma, cmentarze niechciane

4280
28
(fot. 3, Zygmunt Nowaczyk)
(fot. 3, Zygmunt Nowaczyk)
Reklamy (ciąg dalszy artykułu poniżej):


Koniec sekcji reklamowej

Dziś kolejny artykuł Agnieszki Kostuch, dotyczący trzemeszeńskich Żydów. Jego pełną treść publikujemy w całości poniżej.

Kilka miesięcy temu przeczytałam książkę Krzysztofa Bielawskiego pt. Zagłada cmentarzy żydowskich (fot.1). Została napisana bardzo merytorycznie. Autor skupił się na podawaniu faktów, informacji zaczerpniętych z wiarygodnych źródeł oraz z przeprowadzonych przez siebie wizji lokalnych. Brak w niej ferowania wyroków, prostych ocen, epatowania emocjami, a mimo to – a może właśnie dlatego – wywołuje w czytelniku bardzo silne emocje.

Zostajemy zderzeni z trudną historią, której ofiarami byli nie tylko ludzie, ale i pozostałe po nich szczątki, a co za tym idzie – pamięć o nich. Dowiadujemy się z niej, że zaplanowana przez niemieckich nazistów zagłada Żydów miała swoje makabryczne continuum w czasach powojennych, tyle że przybrała ona odmienne formy. W latach PRL, co prawda, funkcjonowała ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych oraz inne przepisy zapewniające cmentarzom pewien zakres ochrony, ale problem polegał na tym, że te przepisy były niewystarczające, a przede wszystkim często łamane. Na przykład przesłanką do wcześniejszej likwidacji cmentarza mógł być brak parku miejskiego, boiska, a nawet „odkrycie” na cmentarzu pokładów żwiru. Najczęściej właścicielem terenów, na których się znajdowały, stawał się Skarb Państwa. To skutkowało przeznaczaniem ich pod zabudowę mieszkalną (np. w Mogilnie i Witkowie na terenie przedwojennych cmentarzy powstały osiedla mieszkaniowe) lub sprzedaniem prywatnym osobom, które również użytkowały je nie zważając na wartość historyczną tych miejsc ani ich świętość z perspektywy wyznawców judaizmu Te, które nie były zabudowywane, ulegały daleko idącej dewastacji.

Niestety jej przyczyną nie był tylko brak opieki nad nimi z czyjejkolwiek strony, ale również działania niegodziwych ludzi, którzy wywozili macewy i inne części cmentarza w celu wykorzystania ich m.in. jako materiał budowlany. Tzw. hieny cmentarne bezcześciły zwłoki przekopując nagrobki w poszukiwaniu złotych zębów czy innych cennych przedmiotów. Destrukcja dotknęła niemal wszystkie z około 1200 cmentarzy żydowskich w Polsce oraz tysiące cmentarzy innych wyznań, głównie protestanckich. Ta strona historii tych cmentarzy jest chyba najbardziej przykrą dla czytelnika, ale w obliczu podawanych przez autora faktów i dokumentacji fotograficznej nie da się jej zanegować. I nie da się od niej uciec po skończeniu lektury.

(fot. 1, źródło: www.wiez.pl)
(fot. 1, źródło: www.wiez.pl)

To właśnie ona stała się dla mnie impulsem do wyrażenia swojego głośnego sprzeciwu wobec traktowania cmentarza żydowskiego w Trzemesznie jako widma. Mieszkając przez ok. 20 lat w tym mieście nie miałam pojęcia, że zalesione wzgórze przy wyjeździe z miasta w stronę Zielenia, pełniło kiedyś funkcję cmentarza dla mieszkańców Trzemeszna wyznania mojżeszowego. Zastanawiam się, czy współcześni młodzi mieszkańcy miasteczka są już bardziej świadomi w tym zakresie?

Kiedy kilka miesięcy temu opowiedziałam o stanie tego cmentarza pracownikowi Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, zaskoczyła mnie jego odpowiedź, że: „I tak miał wiele szczęścia”. Wtedy to stwierdzenie wywołało we mnie nie tylko konsternację, ale i oburzenie. Jednak czym więcej poznaję historii takich cmentarzy, również tych blisko położonych Trzemeszna, przyznaję mu rację. Ale co z tym „szczęściem” można zrobić teraz, w 2021 roku, kiedy prawo daje możliwości, a wręcz nakłada obowiązek na właścicieli terenów cmentarnych, zaopiekowania się nimi? I kiedy istnieją instytucje, fundacje zajmujące się dziedzictwem żydowskim. Rok temu wydawało mi się, że sprawa zadbania o miejscowe cmentarze jest przede wszystkim kwestią dobrej woli lokalnych władz i mieszkańców. Właściwie wciąż tak uważam.

Ten sprzeciw wobec traktowania cmentarza żydowskiego jako widma wynika również z tego, że znam społeczność Trzemeszna i wiem, jak wielką wagę przywiązuje ona do dbania o nagrobki osób pochowanych na cmentarzu katolickim. Przejawem szacunku i troski o to miejsce było również wydanie książki Historia w kamieniu pisana. Zarys dziejów trzemeszeńskiej nekropolii autorstwa Przemysława Woźnego.

Z powyższych powodów zaczęłam szukać informacji o cmentarzu żydowskim. Zapoznałam się z wszelkimi możliwymi publikacjami książkowymi dotyczącymi Trzemeszna i z przykrością muszę stwierdzić, że również przez badaczy naukowych, zajmujących się historią regionu, fakt jego istnienia został całkowicie zignorowany. W najważniejszej monografii miasta – w Dziejach Trzemeszna pod redakcją prof. Czesława Łuczaka – nie ma o nim ani jednego zdania. Wspomniana jest za to istotna informacja o wybudowaniu w 1810 r. pierwszej synagogi [1]. Istotna dla umiejscowienia w czasie daty powstania cmentarza żydowskiego. Jak pisze Krzysztof Bielawski we wspomnianej na wstępie książce: „Cmentarz – obok mykwy i synagogi – należy do najważniejszych obiektów każdej społeczności żydowskiej” [2]. Dlatego można założyć z dużym prawdopodobieństwem, że powstał w przybliżonym czasie, co synagoga. Jego ulokowanie na terenie leżącym z dala od centrum miasta odpowiadało obowiązującym wówczas przepisom: „W Prusach dekret o zakładaniu cmentarzy poza miastem wydano w 1773 roku, a dodatkowo 24 maja 1814 roku ukazało się rozporządzenie królewskie, nakazujące tworzenie własnych miejsc pochówku rodzinom żydowskim mieszkającym dalej niż o milę od cmentarza. Ponieważ ze względu na politykę państwa społeczności żydowskie w Prusach były stosunkowo nieliczne, reskrypt zaowocował powstaniem licznych cmentarzy o małej powierzchni” [3].

Najstarsze pisemne adnotacje o zgonach mieszkańców Trzemeszna wyznania mojżeszowego pochodzą z księgi metrykalnej z 1832 r. [4] Uderza z nich wysoka śmiertelność dzieci, która notabene była przez cały XIX w. wspólnym doświadczeniem wielu mieszkańców miasta, bez względu na wyznanie czy status społeczny. Jednym z tych przedwcześnie zmarłych dzieci był 3-miesięczny syn rabina Heymana Wolffsohna, o imieniu Wolff. Umarł 7 września 1841 r., o czym zaświadcza poniższa księga (fot. 2).

(fot. 2, Archiwum Państwowe w Bydgoszczy Oddział w Inowrocławiu)
(fot. 2, Archiwum Państwowe w Bydgoszczy Oddział w Inowrocławiu)

Wspomnę tutaj na marginesie, że współpracujący ze mną historyk, Jason B. Bley, dotarł do informacji, że potomkowie rabina Heymana Wolffsohna przekazali rodzinne dokumenty do archiwum Uniwersytetu w Southampton w Anglii. Wśród nich znalazły się m.in.: kontrakt zawarty z rabinem przez gminę żydowską w Trzemesznie (z datą 2 luty 1837 r.), dokument poświadczający nadanie Heymanowi Wolfsohnowi [5] obywatelstwa miasta Trzemeszna, (datowany na 29 maja 1839 r.), świadectwo żydowskiej społeczności Trzemeszna (z 3 marca 1841 r.). Wszystkie one stanowią bogate źródło informacji o tej społeczności i miejmy nadzieję, że doczekają pochylenia się nad nimi profesjonalnych badaczy. Tymczasem moją uwagę zwróciła wymieniona wśród nich korespondencja Benjamina Cohna, określonego jako bratanka rabina, pochodząca z lat 1863-1869. Być może niektórzy z Was kojarzą już macewę z inskrypcją o takim imieniu i nazwisku, którą wykopano z krawężników chodników przy ul. Ogrodowej pod koniec roku 1999, notabene wraz z kilkudziesięcioma innymi fragmentami macew (fot. 3).

(fot. 3, Zygmunt Nowaczyk)
(fot. 3, Zygmunt Nowaczyk)

Ale wracając do historii cmentarza. To, co mnie uderzyło, po kilku miesiącach poszukiwań, to brak informacji właśnie o cmentarzu, przy jednocześnie zaskakująco dużej ilości dokumentów dotyczącej tej społeczności. Brakiem wiarygodnych źródeł można zatem tłumaczyć brak publikacji na jego temat. Ale tylko częściowo. Na pewno impulsem do badań w tym zakresie powinny stać się ocalałe macewy. I tu muszę zrobić dygresję, ale myślę, że istotną. Kiedy rozpoczynałam swoje amatorskie poszukiwania, kierowałam się przede wszystkim emocjami i, jak często zaznaczam, to był bardziej akt desperacji niż spokojna praca badawcza. Jednocześnie towarzyszyła mi poważna wątpliwość, czy mam prawo podejmować takie działania, nie posiadając wykształcenia w tym zakresie. Rozwiał je wspomniany wcześniej historyk Jason B. Bley mówiąc: „Gdybyśmy czekali na specjalistów w każdej takiej sprawie, czekalibyśmy wieki”. I na potwierdzenie swoich słów przytoczył metodę badawczą, którą stosują mormoni. Do odczytywania starych dokumentów angażują wolontariuszy-amatorów. Dopiero efekty ich pracy są weryfikowane przez specjalistów. Bowiem jedną z kluczowych spraw w pracy nad archiwalnymi dokumentami jest czas. Mimo najszczerszych chęci historycy nie są w stanie – mówiąc kolokwialnie – ogarnąć wszystkiego. Zapewne to kolejny powód tłumaczący (częściowo) brak zbadania historii cmentarza żydowskiego w Trzemesznie. Trzeba też wspomnieć, że poważnym utrudnieniem jest zasada nienaruszalności grobu, wpisana w tradycję żydowską. Jak wyjaśnia Bielawski: „Talmud stanowi: <Zabrania się przenoszenia zmarłych i kości ich z miejsca, w którym spoczywają>. (…) Ekshumacja możliwa jest po uzyskaniu zgody rabina [w określonych przypadkach – przyp. A.K.]” [6].

Czy zatem wobec tych wszystkich przeciwności jesteśmy skazani na dalszą niewiedzę? Moje – stosunkowo krótkie – doświadczenie w tym zakresie absolutnie temu zaprzecza. Źródłem informacji, którego nie wolno bagatelizować, mogą być również wspomnienia mieszkańców miasta. I to zarówno tych, którzy już dawno nie żyją, ale przekazali swoją wiedzę potomkom, w sposób ustny czy pisemny, jak i świadectwa tych, którzy żyją i pamiętają cmentarz z różnych okresów jego istnienia. Najstarszym świadectwem, do którego dotarłam, jest wspomnienie śmierci i pogrzebu Nathana Arzta, które zostawił w swoim pamiętniku Heymann Arzt. Nathan zmarł 30 sierpnia 1870 r. i został pochowany na cmentarzu w Trzemesznie. Oto jak Heymann wspomina po latach tamto zdarzenie:

Wciąż pamiętam, jak żywą, moją matkę stojącą w kącie pokoju, w którym odszedł – w tym samym pokoju, gdzie się urodziłem – płaczącą i zawodzącą, odrzucającą wszelkie słowa pocieszenia. Wciąż widzę zapalone świece, zmarłego leżącego na podłodze wyłożonej słomą i w końcu prostą, czarną trumnę znoszoną po schodach w dół i umieszczoną w nieozdobnym karawanie. Wielu dobrych ludzi oddało mojemu ojcu ostatnią eskortę na cmentarz miasta, w którym, przez ponad trzydzieści lat, pracował i osiągnął dobrobyt, szacunek i estymę. Wydaje mi się, że z najbliższej rodziny był obecny tylko ojciec mojej matki, ale moja pamięć jest mglista. Podczas pierwszych ośmiu dni [po śmierci Nathana – przyp. A.K.] były odmawiane poranne modlitwy w pokoju, gdzie umierał wieczorem i rano; Kadisz był mi recytowany, a ja go powtarzałem.

Przypomnę, że Heymann miał wówczas 4 lata i był najstarszym z czwórki dzieci Nathana i Johanny Arzt. W poprzednim artykule wspomniałam też, że na tym samym cmentarzu zostali pochowani inni jego krewni [7]. W swoim pamiętniku wymienia również nazwisko człowieka, który wykonał inskrypcje na nagrobku jego ojca, postawionym zgodnie z żydowską tradycją rok po śmierci. Był nim „Pan Riess”, czyli Salomon Riess, prywatny nauczyciel, o którym wspominałam w ostatnim artykule. Uczył m.in. Heymanna hebrajskiego.

W jednym ze starszych artykułów w lokalnej prasie znalazłam informację, że istniał „garaż dla karawany” [8]. Miał służyć zarówno Żydom, jak i Niemcom wyznania ewangelickiego. Niestety nie udało mi się potwierdzić tej informacji przez nikogo, a próba dotarcia do autora artykułu zakończyła się fiaskiem. Podał on jeszcze jedną interesującą informację, że istniał „dom grabarza”. Co znamienne, również ten budynek zniknął nie tylko z powierzchni ziemi, ale i z pamięci mieszkańców.

Ważną częścią cmentarza żydowskiego jest dom przedpogrzebowy, w którym składa się ciało zmarłego przed ceremonią pogrzebową [9]. Jego podstawowym przeznaczeniem jest przygotowanie zwłok do pochówku. Członkowie Bractwa Świętego (z aramejskiego Chewra Kadisza) dokonują rytualnego obmycia zwłok, ubrania ich w specjalną szatę i wkładają je do trumny (od XIX w. używanie trumien było nakazane przez władze państwowe). Na trzemeszeńskim cmentarzu nie ma po nim śladu. Natknęłam się tylko na jedną wzmiankę o takim budynku w nekrologu Eliasa Loewenthala (fot. 4), zmarłego 17 kwietnia 1906 r.: „Ceremonia pogrzebowa odbędzie się z domu pogrzebowego, w czwartek, dnia 19 kwietnia 1906 r., po południu, o godzinie 5.30” [10].

(fot 4, www.ancestry.cp.uk)
(fot 4, www.ancestry.cp.uk)

W obliczu tak wielu białych plam w historii cmentarza żydowskiego w Trzemesznie trzeba tym bardziej docenić istnienie macew wykopanych 22 lata temu z krawężników. Urastają one do najważniejszych świadków tego miejsca, którzy mogą coś nam o nim powiedzieć. Tej próby usłyszenia ich świadectwa podjął się w ostatnim czasie Sławomir Pastuszka, z wykształcenia judaista, społecznik działający na rzecz ratowania cmentarzy żydowskich, członek Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach i przewodniczący tamtejszej Chewry Kadiszy. Odczytał z trzemeszeńskich macew oraz przetłumaczył na polski inskrypcje w języku hebrajskim i niemieckim. Poniżej prezentujemy jedno z jego tłumaczeń (fot.5).

בת ה֗ח֗ ר֗ בצלאל

1  córka towarzysza, pana Becalela,

אשת ר֗ יצחק ציטראן

2  żona pana Jicchaka Citrona.

מתה במבחר שנותיה

3 Zmarła w najlepszych swych latach

ביום א֗ כ֗א֗ אייר חתרל

4  w niedzielę 21 ijar 638.

ייבך אחריה אישה ובניה וכל

5 Opłakują ją jej mąż i dzieci i wszyscy

מכירי טובה וצדקתה ותשב אל

6 krewni, jej dobro i sprawiedliwość. I powróciła do

אדמתה ביום א֗ כ֗א֗ אייר …

7 swej ziemi w niedzielę 21 ijar …
(fot. 5, Zygmunt Nowaczyk)
(fot. 5, Zygmunt Nowaczyk)

Według halachicznej zasady „cmentarz jest miejscem spoczynku zmarłych, oczekujących na nadejście Mesjasza i jako taki nie podlega likwidacji, zawsze <jest>, nawet gdy na jego powierzchni nie ma nagrobków” [11].

Jest też wciąż w Trzemesznie (fot. 6). Nawet jeśli jego teren obecnie znajduje sie w granicach wsi Zieleń, to historycznie przynależał zawsze do Trzemeszna. Wpisany został do gminnej i wojewódzkiej ewidencji zabytków. Skutkuje to mianowicie tym, że zarówno uzyskanie decyzji o warunkach zabudowy, jak i pozwolenia na budowę, wymaga uzgodnienia z konserwatorem zabytków.

(fot. 6, Agnieszka Kostuch)
(fot. 6, Agnieszka Kostuch)

Tak więc chroniony jest tylko w minimalnym stopniu. Brak wpisu do rejestru zabytków nie oznacza jednak braku podstaw do jego uzyskania. Ocalałe macewy przedstawiające wysoką wartość historyczną są kolejnym argumentem za tym, żeby o taki wpis się starać. Czy miejscowe władze wraz z konserwatorem zabytków podejmą działania w tym zakresie, pozostaje pytaniem otwartym.

***

Składam serdeczne podziękowanie Panu Sławomirowi Pastuszce za przetłumaczenie inskrypcji na trzemeszeńskich macewach, a Panu Krzysztofowi Bielawskiemu za konsultację dotyczącą powyższego tekstu.

Przypisy:

  • [1] Dzieje Trzemeszna, red. Cz. Łuczak, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2002, s. 102.
  • [2] K. Bielawski, Zagłada cmentarzy żydowskich, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2020, s. 20.
  • [3] Ibidem, s. 19.
  • [4] podaję nazwisko przez jedno „f” zgodnie z zapisem w otrzymanym wykazie artefaktów
  • [5] Akta metrykalne żydowskiej gminy wyznaniowej w Trzemesznie, pow. Mogilno, 1832-1843, dostęp: https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/jednostka/-/jednostka/21210959
  • [6] K. Bielawski, op. cit., s. 11.
  • [7] http://trzemeszno24.info/pamietnik-trzemeszenskiego-zyda/
  • [8] Tajemnicze płyty, „Nasze Przemiany” nr 43 z dn. 22.10.1999 r.
  • [9] https://pl.wikipedia.org/wiki/Dom_przedpogrzebowy
  • [10] tłum. Krzysztof Tomala
  • [11] K. Bielawski, op. cit., s. 5.

_______________________________________________________________________
Materiały partnerów:





28 KOMENTARZE

  1. Pisałem już na tym portalu o tym cmentarzu jeszcze zanim pojawiły się jakieś oficjalne, profesionalne opracowania. A teraz, też po raz kolejny przypominam, że w niemal każdej wsi znajdują się cmentarze poniemieckie. A właściwie to co po nich zostało, co nie zostało rozgrabione przez hieny.

  2. Życie toczy się dalej a cmentarze są nam nie potrzebne. Marnotrawstwo pieniędzy na coś co jest zbędne. To wszystko jest robione po to aby wyprowadzić grube pieniądze dla nierobów i złodzieja. Same korzyści są dla rodziny gdy grobu nie ma. nie musi dbać o ten grób nie musi kupować kwiatów, nie musi kupować zniczy a co najważniejsze tracić czasu. Ja na pewno grobu mieć nie będę tak uzgodniłem z rodziną.

    • Nagle osoby które są antykościelne stoja murem za resztkami grobów. Nagle ma to znaczenie i oczekują szacunku. Jak bezcześci się symbole religijne i obraza katolików to wówczas mówią ze walczą o wolność swobodę demokracje i niczyich uczuć nie obrażają (w szczególności sowich). Nienawiść polsko Polska rośnie

      • Nie wiem, jakie osoby ma pan/pani na myśli, ale ja nie uważam siebie za osobę „antykościelną”. Przeciwnie, bardzo wiele zawdzięczam ludziom Kościoła Rzymsko-Katolickiego, na czele z księżmi posługującymi przed laty w Trzemesznie, co przy wielu okazjach przypominam. Współpracuję z redakcjami katolickich mediów. Niestety, co do nienawiści polsko-polskiej ma pan/pani rację. A wszystko zaczyna się od języka, jakim ze sobą rozmawiamy. Również w tym miejscu.

  3. a co z cmentarzem na sw wojciecha jak czaszki byly wyjmowane ?? a dzis na tym miejscu lekarz i inni maja posiadlosci ??

    • Nie wiem, dlaczego zarzuca mi pan próbę „zwodzenia” młodych mieszkańców Trzemeszna. Nie było moim celem „zwodzić” kogokolwiek w jakimkolwiek celu. Urodziłam się i wychowałam w Trzemesznie, mam „aryjskie rysy i papiery”, nie należę do agentury „żydo-komuny”. W artykule nie wspomniałam o kwestii, którą pan poruszył – udziale Polaków-katolików w mordowaniu Polaków-Żydów. Ten obszar historii badają m.in. historycy z Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Jedną z bardziej znanych ich publikacji jest dwutomowa praca pod red. prof. Barbary Engelking i prof. Jana Grabowskiego „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” (2018). Polecam panu lekturę tej książki (lektura internetowych postów, propagandowych haseł to zdecydowanie za mało).
      Mój artykuł miał na celu przedstawić kontekst historyczny, który w dużym stopniu zaważył na obecnym stanie cmentarza żydowskiego w Trzemesznie, jak również wyjaśnić motywy moich działań podjęte w zakresie poszukiwania informacji o społeczności żydowskiej mieszkającej w Trzemesznie od pocz. XIX w.
      O tym, że istnieje wciąż potrzeba przypominania o świętości tych miejsc, świadczą nie tylko powyższe komentarze, ale i dewastacje nagrobków na cmentarzach żydowskich w Polsce. Zatrważające jest to, że biorą w nich udział młodzi ludzie, a czasem wręcz dzieci, o czym można przeczytać tutaj:
      https://jewish.pl/pl/2021/06/26/rozbite-macewy-w-bielsku-bialej-dewastacja-w-dniu-ocalalych-z-holokaustu/?fbclid=IwAR1x5qcz2kancC9Bp0XtJNjK9LGBQKE-lhTBSvElEUOTDn7_8Q6RBaoG0V8

    • W każdej religii świata miejsce spoczynku zmarłych jest traktowane z czcią i godnością, nawet stadne, dziko żyjące zwierzęta takie mają….. cmentarze innych religii w np. W Trzemesznie, są częścią historii tego miasta, są miejscem pochówku jego mieszkańców innych wyznań i narodowości, sprzed kilkudziesięciu lub kilkuset lat. Na ludziach współcześnie żyjących spoczywa obowiązek choćby tylko upamiętnienia ich, ocalenia od zapomnienia. …

        • Nie wiem, kto jest adresatem tego zarzutu o „dużo pisaniu i mało robieniu”, bo użyty przez pana/panią rodzaj męski sugeruje, że mężczyzna, czyli nie autorka tekstu. Ale i tak chciałabym się odnieść do niego właśnie z punktu widzenia osoby przygotowującej takie artykuły do publikacji. Każdy z nich wymaga nie tylko umiejętności redakcji tekstów, ale i poświęcenia czasu, a nierzadko pieniędzy na zdobycie informacji. Tak było również w przypadku powyższego artykułu, który opublikowałam non-profit. Ocenę, czy to dużo, czy mało, pozostawiam państwu. A osobie formułujacej powyższy zarzut polecam spróbowania swoich sił w przygotowaniu takiego artykułu.

    • A skąd wiesz czy w Twoich żyłach nie płynie żydowska lub niemiecka krew? Czy nie jesteś klonem jakiegoś Hansa czy innej Estery ?

      • Można z calą pewnością stwierdzić, że wielu (oczywiście niemożliwe jest stwierdzenie jaki procent) obywateli naszego kraju ma rodziców, najczęściej ojca, niemca czy rosjanina. W podręcznikach do historii o tym nie piszą ale każdy dorosły może sobie wyobrazić co wyrabiali w czasie wojny.
        Tak jak wielu dzisiejszych niemieckich emerytów to skradzione w czasie wojny dzieci polskie.
        W internecie można również znaleźć prawdziwe a ukrywane pochodzenie wielu polskich celebrytów, gwiaz, gwiazdeczek i polityków.

  4. Dziękuję za kolejny artykuł, który mam nadzieje pobudzi nie tylko do refleksji, ale przede wszystkim do działania. Odnosząc się do wpisu „Rolnika”-czy takie samo zdanie ma Pan na temat miejsc pochówku Polaków pomordowanych przez Niemców? Polska była, jest i mam nadzieję będzie domem ludzi wielu narodowości. Nie mam co do tego wątpliwości, zwłaszcza gdy poznaję postrzeganie świata przez młodych ludzi, do których wystosował Pan „apel”.

    • W tym problem, że z kilkudziesięcioosobowej społeczności żydowskiej mieszkającej przed wojną w Trzemesznie, nie przeżył nikt (uściślając – nikt publicznie przyznający się do przynależenia do tej społeczności).
      Jeśli zaś chodzi o poczuwanie się do opieki nad cmentarzami przez innych wyznawców judaizmu, to oczywiście ono występuje. To właśnie dzięki staraniom i nierzadko funduszom potomków polskich Żydów podejmowane były prace naprawcze na tych cmentarzach, jak i stawiane pomniki czy zawieszane tablice pamiątkowe.
      Trzeba jednak zdawać sobie sprawę ze skali zjawiska. Istniejące w Polsce organizacje zajmujące się dziedzictwem żydowskim nie są w stanie ogarnąć wszystkiego. Właśnie z przywołanej w artykule książce wyłania się obraz ogromu pracy, jaką trzeba by włożyć w ratowanie tych cmentarzy lub przynajmniej ich oznakowanie. Budujące jest jednak to, że coraz częściej również mieszkańcy miejsc, gdzie te cmentarze niszczeją, podejmują na własną rękę różnego rodzaju inicjatywy w przeświadczeniu, że również te miejsca zasługują na ochronę.
      Jedną z nich była oddolna inicjatywa mieszkańców nieodległego Ryczywołu, którzy pod kierownictwem historyka dra Roberta Zimnego wybudowali lapidarium z ocalałych macew – https://www.facebook.com/Ook-Obornicki-O%C5%9Brodek-Kultury-868454386548953/videos/%C5%9Bladami-ryczywolskich-%C5%BCyd%C3%B3w/460325121616942/

      • Owszem jak ktoś chce ze swojej kieszeni prywatnej łożyć na utrzymanie tych cmentarzy to jego sprawa. Nie mniej naród Żydowski nie należy do biednych aby nie mogli sfinansować działań w kierunku uporządkowania miejsc pochówku ich przodków. Czy na wschodzie, gdzie Polacy też mieszkali i umierali tamtejsze nacje dbają o polskie groby? Śmiem wątpić. Władze żydowskie wiedzą, że w Trzemesznie cmentarz do uporządkowania. Niech sobie działają.

      • Tablice pamiątkowe….. na co i komu to? Żyjecie przeszłością a w teraźniejszości nie potraficie się dogadać w żadnej sprawie

        • Zarzut „żyjecie przeszłością”, chociaż sformułowany w liczbie mnogiej, odbieram jako skierowany również wobec mojej osoby, jako autorki tekstu, dlatego odniosę się również do niego.
          Nie żyję przeszłością. W powyższym artykule wyjaśniłam powody zajęcia się tematem cmentarza żydowskiego w Trzemesznie, więc nie będę się powtarzała.
          Co do pytania – „na co komu tablice pamiątkowe?” – może pana/panią zaskoczę, ale sama jestem przeciwniczką „pomnikomanii” w Polsce, czego nie ukrywam i daję wyraz w swoich tekstach, m.in. tutaj: https://wiez.pl/2021/02/24/pomnik-rozewicza-tylko-z-jego-ksiazek/
          Ale jest zasadnicza różnica między nadmiarem pomników a brakiem jakiegokolwiek upamiętniania ludzi, oznaczenia miejsc, które na to zasługują. W tym przypadku mamy do czynienia z tą drugą sytuacją. Chodzi o jakieś minimum przyzwoitości, nic więcej.

  5. Pani Agnieszce dziękuję za przybliżenie tematu. Należę do tej części społeczeństwa,która uważa,że zmarłym należy się szacunek bez względu na religię i pochodzenie dlatego sprawa dbania o cmentarze jest bez dyskusji .

    • Dziękuję za te słowa. One są ważne nie tylko dla mnie, ale i dla potomków ludzi należących do tej żydowskiej społeczności, rozsianych po całym świecie. Ich najbardziej boli widok tych cmentarzy. nigdy jednak nie spotkałam się z jakąkolwiek wrogą reakcją z ich strony. Przeciwnie, wykazują ogromną wdzięczność i życzliwość.

  6. Dac im tez kamienie z napisami w teczuszke i do siebie gdzie byli tatka latka na gotowe jak zle sie dzialo i Polska w ruinie to spi…li gdzie pieprz rosnie taka prawda niestety a teraz wszyscy sie klaniaja a gdzie Polskie cmentarze zaniedbane czy oni sie martwia jeszcze niech podziekuja za pomoc przez Polakow i kropka a nie tylko z teczuszkami po kase wszystko na temat

    • Niestety ten komentarz jest przejawem braku wiedzy na temat faktycznych powodów emigracji Żydów po wojnie z Polski do innych państw (najczęściej do powstającego Izraela i Stanów Zjednoczonych). Proszę doczytać w tym temacie np. w książce „Najnowsze dzieje Żydów w Polsce” (1993) pod redakcją Jerzego Tomaszewskiego. Ocaleni Żydzi wracali do swoich domów, skąd byli w najlepszym wypadku przepędzani przez Polaków, w najgorszym – zabijani. W l. 1944-1947 dokonano od 1,5 tys. do 2 tys. morderstw Żydów. „Skrajnymi przykładami wystąpień antysemickich były pogromy. Co najmniej kilkanaście zajść miało taki charakter (…) Jednakże największe zagrożenie życia stwarzał powrót do swoich rodzinnych miejscowości (…) Wraz z rozpoczęciem repatriacji z ZSRR, NSZ [Narodowe Siły Zbrojne] (…) rozpoczęły „akcję pociągową „. Polegała ona na rozstrzeliwaniu repatriantów żydowskich wyciągniętych z transportów i pochłonęła ok. 200 ofiar. Świadectwa tych zdarzeń znajdzie pan także m.in. w książce Rafała Hetmana „Izbica, Izbica” (2021).
      Niestety, to kolejna mroczna strona naszej powojennej historii, której nie uczono nas w szkole w czasach PRL. Teraz jednak mamy stosunkowo łatwy dostęp do tej wiedzy.

  7. proponuje zeby Szudrich przekazal nam 2/3 pieniedzy (na poczet kosztow) porzadkowaia my jako gmina mozemy 1/3 polozyc w ten sposob zatrudnienie nasi znajda a zydzi beda tez zadowoleni ze sie dba.

    ale w zadnym wypadku 100% kosztow albo niech zydzi sciagna pieniadze z niemcow lub ruskow i dadza nam na poczet porzadkow

    my drog swoich zalatac nie mozemy a cudze cmentarze bedziemy porzadkowac ??
    to zakrawa na jakis cyrk

    • Jestem ciekawa, jak nazwałby pan/pani fakt, że przez kilkadziesiąt lat mieszkańcy Trzemeszna chodzili po chodnikach, do których budowy wykorzystano macewy z żydowskiego cmentarza? Nie sądzę, żeby nazwał pan/pani to „cyrkiem”.
      A jak nazwałby pan/pani fakt, że przez 22 lata od wykopania ich (przynajmniej części z nich) leżały na terenie przedsiębiorstwa komunalnego, a obecnie leżą na wysypisku odpadów? Może to dopiero jest „cyrk”, tyle że nie do śmiechu.

  8. Pani Agnieszko, proszę przyjąć wyrazy szacunku. Cmentarze naszych dawnych sąsiadów są jedyną pamiątką po Nich, stanowią więc lokalną spuściznę, naszą spuściznę. Musimy o nie zadbać.

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj