Strona główna Różne Trzemeszno przed odzyskaniem niepodległości

Trzemeszno przed odzyskaniem niepodległości

2267
4
Reklamy (ciąg dalszy artykułu poniżej):


Koniec sekcji reklamowej

Jutro Narodowe Święto Niepodległości. Materiał, który dzisiaj chcemy przedstawić, został zamieszczony w Gazecie Pomorskiej w listopadzie 1988 roku. Są to fragmenty cyklu artykułów z przedwojennego „Kosyniera”. W 70. rocznicę odzyskania niepodległości wybrał je i zamieścił w GP jej ówczesny trzemeszeński korespondent – Antoni Kierczyński.

Obrazują one z pewnością nastrój jaki panował w naszym mieście i postawy trzemesznian w ostatnich latach zaborów. Publikujemy je w całości, łącznie ze wstępem Antoniego Kierczyńskiego:

„W dwudziestolecie odrodzenia Polski, w 1938 roku, nieoszacowany trzemeszeński „Kosynier”, drukował cykl artykułów pt. „Wspomnienia”, w których nieznany autor (prawdopodobnie sam redaktor naczelny Kazimierz Majewski), opisywał wypadki i działanie jakie miały miejsce w Trzemesznie w okresie, gdy po 123 latach niewoli rodziła się nowa Polska.

Cykl obejmuje 13 odcinków. Pod ostatnim czytamy słowa „Ciąg dalszy nastąpi”. Niestety, nie nastąpił. Nadchodził zmierzch „Kosyniera”, którego wydawanie wnet zawieszono z powodów trudności finansowych. Wspomnienia zawierają autentyczne wypowiedzi uczestników opisywanych wydarzeń i to stanowi o ogromnej wartości poznawczej prezentowanego materiału.

Wydaje się, że „Wspomnienia” są jedyną zachowaną relacją tamtych dni. Może więc warto je poznać choćby w ogromnym skrócie. Być może w wielu naszych miasteczkach wypadki przebiegały w bardzo podobny sposób, a nie zostały nigdzie zanotowane.

– – – – –

… Do wybitnie zasłużonych w okresie niewoli organizacji należy Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Jego widomy znak, sztandar, był przez władze pruskie znienawidzony jak żaden inny. W 1913 roku, z okazji 25-lecia Katolickiego Stowarzyszenia Robotników Polskich w Trzemesznie, odbyła się w naszej katedrze uroczysta msza święta.

Towarzystwo otrzymało od władz miejskich zezwolenie, na przemarsz ulicami, od lokalu zebrań, restauracji p. Wędzikowskiego , obecnie Przewoźnego, do kościoła. Kiedy ówczesny niemiecki burmistrz Schlitter zauważył w pochodzie sztandar „Sokoła”, polecił policji pochód zatrzymać i sztandar zlikwidować. Poczet sztandarowy, w skład którego wchodzili Kazimierz Sawicki, Roman Gust i Roman Lichociński, decyzji Schlittera spokojnie nie przyjęli, ale poszli na magistrat gdzie wobec burmistrza ostro domagali się wydania sztandaru. Dzięki ich energicznej postawie, Schlitter sztandar sokoli wydał, zabraniając jednak rozwinąć go w pochodzie.

… Wybuchła wojna światowa. Całe miasto zarzucone było plakatami mobilizacyjnymi. Dzwony kościelne bijące przez dłuższy czas na trwogę dopełniały niepewności i przerażenia.

… Kiedy ks. prałat Kowalski krzyżem świętym żegnał na trzemeszeńskim dworcu odjeżdżających wojaków, słychać było jeden wielki szloch. Żyjący jeszcze dzisiaj obywatel miasta w uniesieniu patriotycznym zawołał: „Księże proboszczu – o Polskę walczyć będziemy. Polska będzie !”

… Aby zaspokoić głód surowcowy, zabrał się rząd niemiecki do konfiskaty dzwonów kościelnych na terenie całego państwa. Kiedy odpowiednim „czynnikom” dyplomatyczna gra księdza Kowalskiego w tej sprawie się sprzykrzyła, zjechała do Trzemeszna specjalna komisja, której zadaniem było zdjąć dzwony z dzwonnicy kościoła. Wieść o przybyciu komisji rozeszła się w mieście lotem błyskawicy.

Zebrała się pod dzwonnicą grupa kobiet i mężczyzn, którzy z rozmaitą bronią w rękach grozili komisji, że chyba po ich trupach Niemcy wejdą w posiadanie dzwonów. Organizatorem i promotorem całej akcji był niejaki Michał Seidel, zwany też Czarnym Michałem.

… Życie płynęło w smutku. Potęgował się brak żywności, materiałów i surowców. Psuło się coś w państwie niemieckim. Wygłodzone masy szemrały coraz bardziej. Partie czerwone, wyczuwając odpowiednia chwilę wzmogły swa działalność, która wnet dała wyniki na froncie wśród żołnierzy. W mieście, szczególnie wieczorem, widać było często żołnierzy przebywających tu na tzw. polskim urlopie.

… Grono miejscowych patriotów też wyczuwało załamywanie się niemieckiej potęgi. Utworzono więc Tajny Komitet Narodowy, który nawiązał kontakty z podobnymi komitetami w sąsiednich miastach. Zebrania TKN odbywały się w lokalu pana Bartza, przy obecnym pl. Kilińskiego. Do ścisłego komitetu należeli: dr Jaworowicz z Brzozówca, ks. Marceli Kowalski, Feliks Zieliński z Lubinia, Wincenty Bartz, Roman Gust.

Na zebrania przybywali również ks. poseł Kurzowski z Pakości i pan Trzciński ze Świerkówca. Na podstawie instrukcji otrzymywanych konspiracyjnie z Poznania zaczęto się przygotowywać do powstania. W pierwszym rzędzie należało zaopatrzyć sie w broń. Odbierano je żołnierzom albo kupowano od nich. Dużo karabinów i amunicji dostarczyli Władysław Chrzanowski, Wincenty Bartz i Roman Gust. Groziły rewizje, które jednak Polacy zawsze skutecznie udaremniali.

…Żołnierzy na polskich urlopach wciąż przybywało.”


_______________________________________________________________________
Materiały partnerów:




4 KOMENTARZE

  1. Dzień dobry

    jak zawsze ciekawe historie z przeszłości.

    Doceńmy wysiłki naszych przodków w staraniach o odzyskanie niepodległości-szczególnie tych wymienionych z nazwiska w w/w tekście, upamiętnionych na tablicach powstańczych i cmentarzu.
    Dzięki zachowaniu tożsamości narodowej potrafili nie tylko przetrwać, ale własną krwią wywalczyć wolną Polskę.
    Im zawdzięczamy możliwość życia w niepodległej ojczyźnie…

    CHWAŁA BOHATEROM !!!

Skomentuj Anonim Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj