Od lat w publikacjach dotyczących historii Trzemeszna możemy przeczytać o tym, że 24 sierpnia 1656 roku hetman Stefan Czarniecki pokonał pod Trzemesznem oddział Szwedów, który to po napaści na Gniezno i Trzemeszno obładowany łupami wycofywał się w kierunku Pomorza. Taką właśnie informację możemy odnaleźć chociażby w I tomie „Studiów z dziejów Ziemi Mogileńskiej”.
Czy jest to na pewno fakt historyczny? Temat ten zgłębił dokładnie Przemysław Woźny – nauczyciel, historyk, radny Rady Miejskiej Trzemeszna. Swoimi ustaleniami zechciał podzielić się z naszymi czytelnikami:
Okazuje się, że owa bitwa wcale nie była toczona pod naszym „Trzemesznem”, ale pod „Trzemeszną” (dziś nosi ona nazwę Strzemeszna) – niewielką wsią oddaloną kilkanaście kilometrów od Rawy Mazowieckiej. O tejże bitwie w XVII wieku pisali jej uczestnicy:
Jan Chryzostom Pasek w „Pamiętnikach”, który notabene mieszkał na co dzień w najbliższej okolicy Rawy Mazowieckiej:
(…) z Szwedami inter viscera pod Trzemeszną, kiedyśmy z samą tylko Czarnieckiego dywizyją, a dwa tysiące mając z sobą ordy krymskiej, sześć tysięcy Szwedów (…) tak wycięli. (…) A okazyja ta była od Rawy mila
Wespazjan Kochowski, szerzej znany jako historyk i poeta barokowy, wówczas jeden z husarzy Czarnieckego, który w pisanym po łacinie „Annalium Poloniae Climacter Secundus” przedstawia szczegółowy opis bitwy, do której doszło pod „Strzemesznem” w dniu 24 sierpnia 1656, kiedy to Czarniecki zmierzając do Piotrkowa ścigał Szwedów przez ziemię rawską.
Hetman Stefan Czarniecki, sam głównodowodzący, który w liście do prymasa Andrzeja Leszczyńskiego z obozu pod Inowłodziem (30 kilometrów od Rawy Mazowieckiej) 26 sierpnia pisał, że w dniu Świętego Bartłomieja [24 sierpnia] półtorej mili od Rawy, pod „Strzemiesną” doszczętnie zmiótł Szwedów.
W Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie, oprócz wspomnianego listu Czarnieckiego, znajduje się również wykaz jeńców wziętych do niewoli w bitwie pod „Strzemeszną”, sporządzony 24 sierpnia 1656 roku.
Jako ciekawostkę należy dodać, że Henryk Sienkiewicz w „Potopie” wspomina o zwycięskiej bitwie pod „Strzemesznem”.
Jak więc na karty tej historii trafiło nasze Trzemeszno? Otóż sprawcą całego zamieszania jest hrabia Edward Raczyński, autor i wydawca dzieł historycznych i źródłowych, który w 1836 roku jako pierwszy wydał drukiem „Pamiętniki” Paska – dotychczas istniejące jedynie w rękopiśmiennych odpisach. Wydając to dzieło, Raczyński korzystał z niekompletnego odpisu pochodzącego z XVIII wieku.
Na domiar złego hrabia Edward miał niemiłą przypadłość „dość beztroskiego” traktowania wydawanych drukiem tekstów, gdyż w dowolny sposób dokonywał spolszczeń łacińskich wyrazów, błędnie odczytywał nazwy oraz imiona, niejednokrotnie mieszając postaci, jak również opuszczał fragmenty tekstów. I to właśnie Edward Raczyński pomieszał „Trzemesznę” z „Trzemesznem”…. i tak się zaczęło…
Jego błąd powielali kolejni dziewiętnastowieczni wydawcy „Pamiętników” oraz wydawcy gazet dokonujący przedruków, jak i ówcześni autorzy publikacji historycznych, dla których dzieło Paska było źródłem wiedzy historycznej. Wśród nich byli między innymi autorzy „Starożytnej Polski pod względem historycznym, jeograficznym i statystycznym opisanej” wydanej w Warszawie w 1885 roku, na których powoływał się Marian Grycz w jednym z rozdziałów wspomnianych na początku „Studiów z dziejów Ziemi Mogileńskiej”.
Czyżby więc pod Trzemesznem nie doszło do żadnej potyczki ze Szwedami? Otóż niekoniecznie. W kwietniu i maju 1656 roku hetman Czarniecki prowadził przeciw Szwedom kampanię w Wielkopolsce. 7 maja stoczył ze Szwedami dużą, niestety w dziwny sposób przegraną bitwę pod Kłeckiem, a do 8 maja obozował w wyzwolonym wcześniej Gnieźnie. Czarniecki miał w zwyczaju wysyłać z obozu podjazdy nękające szwedzkich maruderów i szwedzkie tabory.
Miały one operować w odległości do 30 kilometrów od miejsca pobytu głównych sił polskich. Jeżeli więc odzyskanie precjozów zrabowanych przez Szwedów trzemeszeńskim klasztorze miało mieć miejsce dzięki zwycięskiej potyczce, to mogło to się zdarzyć właśnie wtedy, czyli 7 lub 8 maja, bo już dzień później armia Czarnieckiego rusza z Gniezna przez Wrześnię do Środy Wielkopolskiej, a po tygodniu dociera przez Pleszew i Turek do Uniejowa. W końcu maja Czarniecki przez okolice Radziejowa i Bydgoszcz wraca na pogranicze Wielkopolski, docierając nawet do Kcyni, ale zaraz potem kierując się na północny wschód rozpoczyna kilkumiesięczną kampanię na Mazowszu.
Gdzie więc owa potyczka z początku maja mogła mieć miejsce? Tego niestety nie wiemy. Czy mogło to być w Lubiniu, w miejscu nazywanym „szwedzkim okopem”? Jest to mało prawdopodobne, gdyż archeolodzy eksplorujący to stanowisko odnaleźli jedynie ślady wczesnośredniowiecznej bytności człowieka w tamtejszym grodzisku i ani jednego śladu po siedemnastowiecznej bitwie.
Skąd więc wzięła się nazw „szwedzki okop”? Tą kwestię wyjaśnia doktor Marek Florek z Instytutu Archeologii UMCS w Lublinie, badacz źródeł toponomastycznych. Dowodzi on, że obiekty pradziejowe i wczesnośredniowieczne takie jak umocnione grodziska i fortyfikacje, były często dla miejscowej, nowożytnej ludności, formami na tyle niezrozumiałymi i obcymi, że nie dopuszczano myśli, by mógł je wznieść ktoś inny niż obcy – Szwed, bo tak nazywano „obcego” na zachodzie Polski, lub Tatar – na wschodnich terenach I Rezeczpospolitej.
No Panie Woźny dobra robota. Dzięki temu tekstowi to całe zamieszanie historyczne można zrozumieć.
Super, dziękuję za cenne źródło informacji. Znów czegoś nowego się dowiedziałem 😉 Pozdrawiam
Brawa dla pana Przemka fajnie ze chciało mu się dojść do sedna sprawy. Dziękuję 😃
Światła uliczne w całej mieście nie świecą! Masakra!!
Przynajmniej coś co zostało już dawno wyjaśnione, zostało po raz kolejny wyjaśnione. Ważne, że jest zabawa i kilka artykułów na ten temat udało się trzepnąć 🙂
I znalazł się pierwszy specjalista. Jeśli uważasz , że wcześniej zostało wyjaśnione to podaj źródło. Kto, kiedy , gdzie to opublikował. Bo do tej pory poważne prace jak np wspomniane Studia z Dziejów Ziemi Mogileńskiej podawały to jako fakt historyczny. Chyba , że najważniejszy jest hejt dla samego hejtu.
Dawne wyjaśnienie było wyjaśnieniem odbiegającym od prawdy. Teraz P. Woźny dobrał się do sedna sprawy i wyklarowł nam co ,gdzie i jak. Dzięki za to!
Jest interesująca zabawa naukowa, trzepanie artykułów na ten temat jest potrzebne ,dzięki trzepaniom takich artykułów poszerzamy nasza wiedzę.
Witam,
Dyskusja toczyła się i toczy wokół rzekomego okopu przy jeziorze Popielewskim, a mnie zastanawia „obecność” szwedzkiego okopu przy innym jeziorze naszej gminy, ale leżącego już bodajże w gminie Orchowo.
Mianowicie przy jeziorze Kamienieckim od dawna ludzie powtarzali i pokazywali miejsce zwane szwedzkim okopem.
Co więcej na mapie z 1893 roku ówcześni kartografowie zaznaczyli i opisali to miejsce jako Schweden Schanze.
Czyżby kolejne błędne przypuszczenia lokalnej ludności?
Panie Przemysławie Woźny, proszę o opinię.
Tutaj link do mapy, o której mówię:
http://www.tinypic.pl/vpywpye9rgld
O!! Widać jak głos Pan Woźnego był potrzebny.
I w tym obszarze działania widzę kompetencję tego Pana.
Mateusz miał możliwość zgłoszenia swoich spostrzeżeń czekających na wyjaśnienie.
Ja również chętnie o tym poczytam.
A są inne mapy jeszcze???
Niektóre żródła mówią o miejscu potyczki ze Szwedami na terenie obecnego osiedla za cmentarzem w kierunku Rudek.
Jak Pan Woźny weźmie się za naszą lokalną historię , to jeszcze nas zaskoczy swą dociekliwością.
Woźny historyk – tak!
Woźny radny – to już inna zgoła sprawa.