Członkowie i sympatycy Stowarzyszenia „Pod Żaglami” wzięli udział w rajdzie rowerowym pod hasłem „Waldorff nasz, czy nie nasz”.
Nie mogło więc obejść się bez wizyty w Rękawczynie, gdzie 12 lat swojego młodego życia spędził ten znany publicysta, recenzent, a zarazem – znany z akcji ratowania Powązek – wielki społecznik.
Jak zauważyli uczestnicy rajdu, trudno znaleźć tam ślady jego pobytu. „W Rękawczynie nie pozostał w zasadzie kamień na kamieniu z dawnego dworku rodzinnego Waldorffa. Trzeba było brodzić w gęstwinie zarośli, żeby znaleźć pozostałości cegieł, prawdopodobnie pochodzących z domostwa. Jedyną pozostałością po parku są imponujące lipy tworzące aleję wjazdową, którą dumnie pokonywaliśmy naszymi rowerami” – czytamy w relacji z rajdu.
Rowerowa przygoda zakończyła się nad Jeziorem Powidzkim. Trasa liczyła 76 km, co z uwagi na dość silny wiatr nie było łatwym wyzwaniem.
Projekt był dofinansowany przez gminę Trzemeszno w ramach wsparcia organizacji pozarządowych.
fot. „Stowarzyszenie Pod Żaglami”
Tomek też jestem pod wrażeniem ale żubra dawali
Bardzo mnie cieszą takie inicjatywy.Jak widzę na zdjęciach,pojechali wspólnie tzw.profesjonaliści i amatorzy.Moja wiara w chęć porozumienia między ludźmi nie gaśnie.Pozdrawiam wszystkich uczestników rajdu:)
A ja się w tym pałacu w Rękawczynie urodziłam i spędziłam dzieciństwo, żyją jeszcze osoby co tam mieszkały po wojnie.
Bardzo cieszą takie żywe historie. Mieliśmy okazję wysłuchać kilku w trakcie naszego rajdu. Przede wszystkim dla nich warto było odwiedzić to miejsce.
zlapali wiatr w szprychy