Strona główna Różne Feliks Zieliński – powstaniec, społecznik, właściciel majątku w Lubiniu

Feliks Zieliński – powstaniec, społecznik, właściciel majątku w Lubiniu

14630
21
13. Feliks Zieliński z siostrą Heleną z Zielińskich Krzymowską podczas pobytu w Anglii w Bradford. Zdjęcie opublikowane w Leeds Mercury, 19 kwietnia 1939 r.
Reklamy (ciąg dalszy artykułu poniżej):


Koniec sekcji reklamowej

Dziś chcemy przybliżyć Czytelnikom wyjątkową i zasłużoną postać Feliksa Zielińskiego – przedwojennego właściciela majątku w Lubiniu. Wspominaliśmy o nim przy okazji różnych tematów, między innymi pisząc o trzemeszeńskich przygotowaniach do wybuchu powstania wielkopolskiego.

Tym razem postanowiliśmy skorzystać z gotowego opracowania, którego autorem jest Marian Przybylski – mieszkaniec Strzelna, regionalista, pasjonat lokalnej historii.

Artykuł publikowany był w Roczniku Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego „Gniazdo”. Za zgodą autora publikujemy go w całości wraz z załączonymi do niego fotografiami. Tekst jest dość obszerny, uważamy jednak, że warto, na tydzień przed Narodowym Świętem Niepodległości przypomnieć osobę, która właśnie w odzyskaniu niepodległości miała swój niemały udział.

Porucznik Feliks Zieliński 1885-1943
Źródła do napisania niniejszego artykułu kompletowałem przy okazji pisania dwóch książek poświęconych Powstaniu Wielkopolskiemu i jego uczestnikom odznaczonym Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym z terenu powiatu mogileńskiego. Pochłonęło to dwa lata. Tekst był gotowy do przesłania zespołowi redakcyjnemu „Rocznika Genealogicznego” już w połowie stycznia 2019 r. Moja zwłoka w dostarczeniu wynikała z poszukiwań zdjęć do jego zilustrowania. Niestety, zdjęcia z gazet przedwojennych były tak złej jakości, że nie wytrzymywały parametrów drukarskich.
Aż tu nagle 14 marca 2019 r. nawiązał ze mną kontakt przez Messengera mieszkaniec United Kingdom – Wielkiej Brytanii, Grzegorz Romanski. Stało się to tuż po przedstawieniu sylwetki por. Feliksa Zielińskiego podczas uroczystego uruchomienia Projektu Uczestnicy Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 i napisaniu o tym wydarzeniu artykułu na blogu Strzelno moje miasto. Trafił on na mnie przez facebooka, poszukując wszelkich informacji o swoich krewnych, Feliksie i Florianie Zielińskich z majętności Lubiń w powiecie mogileńskim oraz o ich pobycie w miejscowości Bradford.
Wywiązała się między nami niezwykle owocna korespondencja, w efekcie której wymieniliśmy się informacjami, a także – co najbardziej mnie uradowało – otrzymałem kilka niezwykle cennych zdjęć lubińskiego dworu, obu braci i rodziny Zielińskich. Zdjęcia te właśnie wzbogacają niniejszy artykuł – biogram por. Feliksa Zielińskiego.
By krótko scharakteryzować sylwetkę naszego bohatera należy o nim powiedzieć: ziemianin, właściciel majątku Lubiń koło Trzemeszna, delegat na Sejm Dzielnicowy z powiatu mogileńskiego, powstaniec wielkopolski, szef sztabu w oddziale powstańczym ppor. Pawła Cymsa, porucznik rezerwy Wojska Polskiego, prezes Koła Związku Weteranów Powstania 1918-1919 w Trzemesznie, delegat z powiatu mogileńskiego Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919, prezes struktur powiatowych Narodowo-Chrześcijańskiego Stronnictwa Ludowego w Mogilnie, społecznik, propagator nowoczesnego rolnictwa, publicysta, zapomniany bohater Ziemi Mogileńskiej.
Feliks Zieliński urodził się 6 sierpnia 1885 r. w Gniewkówcu w parafii Tuczno, ówczesnym dystrykcie Tarkowo, a obecnie gminie Złotniki Kujawskie w powiecie inowrocławskim, jako syn Jana i Marianny z domu Sobczak. Jak sam później mawiał i pisał, Kujawy to jego rodzinne strony. Zielińscy mieli ośmioro dzieci: zmarłego w dzieciństwie Stanisława oraz Maksymiliana, Feliksa, Władysława, Floriana Jana, Wiktorię, Apolonię i Jadwigę – żonę Feliksa Władysława Cichockiego. Ich syn Andrzej, już w peerelu był wieloletnim prezesem Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Lubiniu, powstałej na bazie wniesionych przez niego nieruchomości ziemskich, spadłych mu po wuju Feliksie.
Rodzeństwo i Feliks pierwsze nauki pobierali w Szkole Ludowej w Gniewkówcu, a na wyższym poziomie w gimnazjach Prowincji Poznańskiej. Nasz bohater po skończeniu nauki na wyższych kursach rolniczych w 1907 r. rozpoczął czynną służbę wojskową w Berlinie. W jej trakcie odbył szkolenia podoficerskie. Również brał udział w koszarowych kursach rolniczych. Jak wspominał:
Ponieważ w Berlinie była akademia rolnicza, przeto prelegentów było zawsze pod dostatkiem i bardzo poważne siły zastosowywały się ze swymi wykładami do poziomu umysłowego żołnierza. Głównym ich celem było nawoływanie wszystkich młodych rolników, by wracali na zagon ojczysty („Zum Rueckkehr zur vaeterlichen Scholle”). (…) Podczas lata urządzano z kursistami różne wycieczki w okolice Berlina pod nadzorem porucznika, który pochodził z rodziny ziemiańskiej, a zgłosił się także jako ochotnik na ów kurs. Dalej wycieczki skierowano do akademii rolniczej oraz muzeum rolniczego, do ogrodu botanicznego, szkoły ogrodniczej
(Versuchs – und Lehrgaertnerei), rzezalni, na targowisko bydła chudego (w Friedrichsfelde), zwiedzano browary, młyny, wyścigi kłusaków itd. itd., a przy tej sposobności urządzano zarazem demonstracyjne wykłady. Przypominam sobie, że z owych kursów i wycieczek, kursiści bardzo wiele skorzystali.
Ojciec Jan Zieliński był właścicielem ziemskim – Grundbesitzer w Gniewkówcu (dużego gospodarstwa rolnego). Feliks wraz z rodzicami przed I wojną światową nabył niewielki mająteczek ziemski Lubiń pod Trzemesznem w powiecie mogileńskim. Tam też jako osoba samotna zamieszkał z rodzicami i młodszym rodzeństwem. W przeszłości burzliwe były losy tej posiadłości ziemskiej. Przez ok. 30 lat zmieniło się tutaj 4 właścicieli. Folwark Lubiń liczył 818 mórg i należał do Bolesława Mlickiego, który sprzedał go w 1881 r. Niemcowi Emilowi Krangierowi ze Śląska. W 1897 r. odkupił folwark jako masę upadłościową Wiktor Szulczewski z Śremska 176 ha, a od niego Feliks Zieliński z Gniewkówca.
6 sierpnia 1914 r. Feliks został zmobilizowany z rozkazem stawienia się we właściwym do odbycia, dla rezerwistów z powiatu mogileńskiego, 6. Pomorskim Pułku Piechoty Nr 49 (6. Pommersches Infanterie-Regiment Nr 49) w Gnieźnie. Wziął udział w I wojnie światowej. Walczył na froncie francuskim, gdzie został awansowany na stopień oficerski podporucznika, a następnie porucznika (w Wojsku Polskim stopień porucznika został uznany ze starszeństwem od 1 czerwca 1919 r.). Również jego najmłodszy z braci Florian Jan Zieliński ur. 14 maja 1894 r. w Gniewkówcu był uczestnikiem wielkiej wojny, a później, po powstaniu wojskowym zawodowym, początkowo porucznikiem, oficerem sztabu. Feliks wspominając mobilizację sierpniową 1914 r. odnotował, że kiedy Florian dowiedział się o mobilizacji natychmiast przybył z Obudna, gdzie odbywał praktykę rolniczą w majętności Franciszka Jarmułt-Mlickiego. Był bardzo podekscytowany wydarzeniem i z niecierpliwością wyczekiwał we dworze lubińskim za powołaniem go w szeregi armii niemieckiej. W 1930 r. został awansowany na stopień rotmistrza w 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich w Bydgoszczy.
Z późniejszych relacji – wizyty u kombatantów angielskich – dowiadujemy się, że Feliks Zieliński jako piechur walczył pod Diksmuide, Langemark, Ypern – na froncie belgijskim; Loreto – we Włoszech; Arras, nad Sommą i innych. Wspominając tamte czasy napisał:  „O lala! – mówię do generała – w tych miejscowościach poznałem bardzo dobrze angielską artylerię jako były pruski piechur i do dziś ją pamiętam i poważam.”
Po zakończeniu działań na frontach I wojny światowej Feliks Zieliński wraca w swoje strony do Lubinia. Majątek zastał w dostatecznej kondycji i mógł zaraz też zabrać się za działalność społeczno-patriotyczną. Stan posiadłości zawdzięczał nadzorowi prowadzonemu przez rodziców oraz jeńcom angielskim, którzy zostali mu przydzieleni, jako oficerowi odbywającemu służbę frontową.
Jeńcami – robotnikami tymi byli m.in. późniejsi kombatanci, żołnierze pułku piechoty wzięci do niewoli niemieckiej pod Messines 1 listopada 1914 r.: Thomas Neale, Glasett i Reews oraz siedmiu innych żołnierzy. Po siedmiomiesięcznym pobycie w obozie jenieckim, Anglicy przybyli do Lubinia i tutaj pozostali do zakończenia wojny.
W tym wątku dodam jeszcze, że ludzkie traktowanie jeńców przez Zielińskich sprawiło, iż zawiązały się między nimi więzi przyjaźni. Wynikiem ich było to, że w latach międzywojennych dwukrotnie, m.in. w 1937 r., Neale odwiedził Lubiń i spędził tu wakacje. Zaś w 1939 r. Feliks i Florian Zielińscy wraz z siostrą Heleną z Zielińskich Krzymowską złożyli mu rewizytę w Anglii. Opis ich pobytu znalazł się na łamach prasy angielskiej oraz rodzimej i stanowić może wątek do biogramu wojennego Floriana, późniejszego kapitana Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Po powrocie Feliksa z frontu, 12 listopada 1918 r. utworzony został tajny Komitet Narodowy w Trzemesznie, którego członkami zostali m.in. ks. Marceli Kowalski, Wincenty Bartz, Józef Grajkowski i Feliks Zieliński. Dzień później powstała Rada Robotniczo-Żołnierska, w której większość stanowili Polacy. Następnego dnia rada ogłosiła się jedyną władzą w Trzemesznie i usunęła niemieckiego burmistrza Klawitera. Na jego miejsce powołano Hieronima Nowakowskiego.
17 listopada miał miejsce wiec powszechny, a 24 listopada Rada Ludowa na polecenie Naczelnej Rady Ludowej przeprowadziła w mieście wybory do polskiego Sejmu Dzielnicowego. Z powiatu mogileńskiego do Sejmu wybrano 14 posłów, w tym trzech z Trzemeszna: Mateusza Cieślewicza, Joannę Deresiewicz, Romana Kwiatkowskiego oraz jednego z Lubinia, Feliksa Zielińskiego. Był on również w grudniu 1918 r. członkiem Powiatowej Rady Ludowej w Mogilnie.
W czasie Powstania Wielkopolskiego, w randze porucznika był szefem sztabu w oddziale powstańczym ppor. Pawła Cymsa i uczestniczył w walkach o Kujawy Zachodnie, a szczególnie 5 i 6 stycznia 1919 r. w krwawych bojach o Inowrocław. 2 stycznia 1919 r. wyruszył z Mogilna z ppor. Pawłem Cymsem przez Gębice do Strzelna i ku Inowrocławiowi. Oddział w walkach o Inowrocław liczył ok. 900 powstańców. O swoich przeżyciach powstańczych pisał w wielu artykułach i rozprawach, do których dzisiaj warto sięgnąć.
Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych przystąpił do zbierania materiałów dotyczących dziejów Powstania Wielkopolskiego na Kujawach. W tym celu zwoływał spotkania konsultacyjne z byłymi powstańcami, organizując je w Hotelu „Polonia” w Mogilnie. Plonem tych kwerend i konsultacji było obszerne opracowanie historyczne Z pierwszych dni powstania na Kujawach, wydane w 1933 r. w pracy zbiorowej pod redakcją Zygmunta Wieliczki Szkice i fragmenty z powstania wielkopolskiego 1918/19.
W dniach 14-15 kwietniu 1935 r. podczas Zjazdu byłych dowódców i działaczy powstańczych został wybrany do prezydium komisji, której zadaniem było opracowanie historii działań powstańczych na terenie Kujaw Zachodnich w ramach historii Powstania Wielkopolskiego.
Po zakończeniu powstania wyruszył na front wschodni by tam wziąć udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Na polu chwały, za całokształt poniesionego trudu bojowego porucznik Feliks Zieliński odznaczony został: Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości i Krzyżem Niepodległości z Mieczami. W 1929 r. był członkiem powiatowego Komitetu Medalu Pamiątkowego za wojnę polską 1918-1921.
Angażował się również politycznie, był wiceprezesem powiatowym Chrześcijańsko-Narodowego Stronnictwa Ludowego w Mogilnie, a od 20 grudnia 1921 r. prezesem struktur powiatowych. Szczególnym polem jego działania było zaangażowanie się w ruchu kombatanckim. Był inicjator powołania do życia Związku Towarzystw byłych Powstańców i Wojaków w Mogilnie – 24 września 1922 r., prezesem Koła Związku Weteranów Powstania 1918-1919 w Trzemesznie.
Został członkiem honorowym Towarzystwa Powstańców i Wojaków im. Jana Kausa w Mogilnie, członkiem Koła Związku Weteranów Powstań Narodowych Rzeczypospolitej Polskiej 1914-1919 w Trzemesznie. W latach 1934-1936 był delegatem powiatowym Związku Weteranów Powstań Narodowych RP 1914-1919 na powiat mogileński. Funkcję tę pełnił do 29 lutego 1936 r. i na własną prośbę z niej zrezygnował, wskazując na swojego następcę rejenta kpt. w stanie spoczynku Stefana Rosadę z Mogilna.
W 1928 r. jako wiceprezes Powiatowego Oddziału Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych był członkiem Komitetu Wykonawczego i współorganizatorem Powiatowej Wystawy Rolniczej, która miała miejsce 8-9 września. Był zapalonym myśliwym, polującym na ptactwo wodne i zwierzynę polną. Sam siebie nazywał rolnikiem, natomiast w nomenklaturze urzędniczej występował jako posiadacz ziemski. W 1930 r. był członkiem Komitetu Powiatowego Pomocy Bezrobotnym. W 1935 r. przed wyborami do Sejmu RP wchodził w skład wykonawczy Powiatowego Komitetu Uświadamiania Obywateli oraz darczyńcą Bezpłatnej kuchni w Mogilnie.
Feliks Zieliński posiadał bogaty dorobek publicystyczny. Dużo pisał do prasy regionalnej i rolniczej. Znał dobrze język niemiecki i angielski. Swoje artykuły publikował m.in. w: „Dzienniku Bydgoskim”, „Dzienniku Kujawskim”, „Orędowniku Powiatu Mogileńskiego”, „Poradniku Gospodarskim”, „Kosynierze” – swoje wspomnienia z ochotniczej służby powstańczej, „Jutrze: organie Związku Weteranów Powstań Narodowych R.P. 1914/19”, „Haśle Polski Zachodniej: niezależnym tygodniku chrześcijańsko-narodowym poświęconym zagadnieniom kombatanckim” i innych.
W „Kosynierze” opisywał czas pobytu jeńców angielskich w Lubiniu i przyjaźni jakie zawiązały się pomiędzy Zielińskimi a Anglikami. W „Piaście”, dodatku do „Dziennika Kujawskiego”, w 1932 r. zamieścił wspomnienia Z czasów walki „kulturalnej” na Kujawach. Opisywał w nich zmagania księży katolickich z naporem germanizacyjnym w czasach swojego dzieciństwa, latach młodości na Kujawach, w Gniewkówcu i Tucznie, opierając się również na relacjach swoich rodziców.
Publikował artykuły tematycznie związane z rolnictwem w „Orędowniku Powiatu Mogileńskiego”. W 1932 r. pisał o Trzodzie chlewnej u nas i naszych sąsiadów. W cyklu artykułów Opady atmosferyczne i posucha publikowanych w 1935 r. w omawiał wpływ tych zjawisk na plony w rolnictwie. Również w tym samym roku pisał w serii artykułów Statystyka o potrzebie prowadzenia statystyki w rolnictwie oraz obszerny artykuł biograficzno-wspomnieniowy o Śp. por. rez. WP Kazimierzu Dąbrowa-Jaczyńskim.
W poznańskim „Poradniku Gospodarskim”, urzędowym organie Wielkopolskiej Izby Rolniczej i Kółek Rolniczych, poruszał wielowątkową tematykę rolniczą. W 1921 r. tak pisał:
Kiedy po bardzo długiej wojennej tułaczce nareszcie wróciłem do domu, pomału zaczynam się orientować w położeniu rolniczem. Jako rolnik zawodowy skierowałem moje pierwsze kroki do Kółka Rolniczego, aby tam się dowiedzieć o sytuacji. Zabrałem się także do „Poradnika Gospodarskiego” i z wielką niecierpliwością na niego czekałem w każdą sobotę. Sądzę, że bardzo wielu moich Kolegów w podobny sposób rozpoczynało znów swą pracę na roli – zamieniając kulomiot na pług.
W innych artykułach poruszał problematykę związaną z hodowlą zwierząt, uprawą roślin, a także pisał o szkolnictwie i zdobywaniu wykształcenia przez młodzież wiejską, o szkołach rolniczych dla chłopców i dziewcząt, propagując nabór w ich mury. Pisał również o patriotyzmie i roli rolnictwa w odrodzonej Polsce: My rolnicy winniśmy mieć rolnictwo polskie specjalnie na oku, gdyż ono właśnie ma podnieść naszą Ojczyznę na szczyty potęgi gospodarczej. W 1937 r. dekretem prezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu ziemianin Feliks Zieliński został mianowany biegłym sądowym Sądu Okręgowego w Gnieźnie z dziedziny rolnictwa.
Apelował o zbieranie się pod sztandarami organizacji, pisał o myślistwie i recenzował literaturę łowiecką, o szkodach kolejowych wywołanych pożarami upraw rolnych, o działalności Kółek Rolniczych. Przedrukowywano również jego referaty, które prezentował na zebraniach Kółek Rolniczych, w których poruszał tematykę rolną, a także i polityczną. Dzielił się doświadczeniami, porównywał rolnictwo francuskie z polskim, pisał o potrzebie wsparcia kształcenia lekarzy weterynarii, o bhp przy rozsiewie azotniaku. Propagował wycieczki rolnicze na obszary dawniej znajdujące się pod zaborami rosyjskim i austriackim i wymianę doświadczeń z tamtejszymi rolnikami. W jednym z artykułów proponował na wzór niemiecki uczyć rekrutów wojskowych w koszarowych szkołach rolniczych. Pisał o międzynarodowych kongresach i zjazdach rolniczych.
Wiosną 1939 r. Feliks i Florian Zielińscy wraz z siostrą Heleną z Zielińskich Krzymowską odbył podróż do Anglii do Bradford. Udali się tam na zaproszenie kombatantów angielskich, żołnierzy z czasów I wojny światowej – byłych jeńców niemieckich, którzy w czasie wojny pracowali w majątku Libiń. Z podróży tej Feliks napisał trzy obszerne artykuły, które zostały opublikowane w czerwcu 1939 r. w „Dzienniku Bydgoskim”. Ich treść i tytuły miały odniesienie do napiętej sytuacji panującej wówczas w Europie i miały ukazać potęgę i przyjaźń Anglii względem Polski.
Pierwszy z nich nosił tytuł Anglia czuwa. Sympatia Anglików dla Polski ma mocne podstawy; drugi – Wśród kombatantów angielskich. Polska znajduje otwarte serca i szczerą przyjaźń; trzeci – Wśród kombatantów angielskich. Gdańsk to dla Anglii drugi Gibraltar! Anglicy chcą i będą się bić. Również prasa angielska odnotowała na swoich łamach polską delegację, której towarzyszył również przyjaciel Zielińskich, Bolesław Zawalicz-Mowiński, wójt Gminy Trzemeszno, właściciel majątku Kierzkowo.
W ostatnim numerze „Gazety Bydgoskiej”, który ukazał się już po wybuchu wojny, 3 września 1939 r. redakcja zamieściła obszerny fragment Z pamiętnika wojennego, cz. IV pióra Feliksa Zielińskiego z Lubinia. Zatytułowany on został Wyjazd na wojnę. Opisane zostały w nim jego przeżycia związane z wyjazdem na front I wojny światowej.
Po zajęciu powiatu mogileńskiego przez Wehrmacht Feliks Zieliński został wysiedlony. Było to pod koniec 1939 r., kiedy to Gestapo wręcz wyrzuciło go z domu i majętności Lubiń. Wydarzenie to znalazło swój opis na łamach gazet angielskich i australijskich. Szczególnie kontynent australijski obiegła informacja za pośrednictwem „The Catholic Press”, z której poznajemy losy Zielińskich. Źródłem tego przekazu był Florian Zieliński, który po klęsce wrześniowej przedostał się do Budapesztu i stamtąd napisał list do Thomasa Neale’a. Donosił w nim, że brat Feliks, ostatnio był widziany, jak Gestapo zabrało go nocą z domu i po wsadzeniu do samochodu wywiozło, gdzieś, gdzie prawdopodobnie go zastrzelono.
Siostra Helena Krzymowska z nowo nabytego mieszkania w Gdyni została również wypędzona. Nastąpiło to w kilka dni po inwazji niemieckiej. Kazano jej w ciągu 12 godzin, opuścić mieszkanie i pozostawić klucze w drzwiach. Poinstruowano, aby wysiedleni udali się pieszo do Warszawy. Podczas koszmarnej drogi wielu zmarło. Helenie udało się otrzymać schronienie w domu krewnego. Florian informował również, że wielu z jego przyjaciół z Bydgoszczy oraz tamtejsi intelektualiści zostali rozstrzeleni. Ten sam los spotkał także kobiety, dzieci i księży. Wielu przebywa w więzieniu, a ich dobytek został zawłaszczony przez Niemców – pisał Florian do Neale’a.
W nieznanych bliżej okolicznościach udało się Feliksowi wydostać z łap oprawców i przedostać przez pobliską granicę do Generalnej Guberni. Zamieszkał w majątku ziemskim Biskupie w pobliżu Ślesina, gdzie początkowo administrował majątkiem ziemskim rodziny Iwańczyków. Z przekazów rodzinnych wiadomo, że zmarł 29 czerwca 1943 r. Pochowany prawdopodobnie na cmentarzu w Ślesinie.

_______________________________________________________________________
Materiały partnerów:




21 KOMENTARZE

  1. O wielkim charakterze Feliksa Zielińskiego po trosze słyszało sie w okolicy jednak sporo teraz można się jeszcze dowiedzieć. Całkiem blado na tle sylwetki Feliksa Zielińskiego wypadają Ci, którzy spieniężyli dawny majątek w Lubiniu . Miejmy nadzieje, że o nich nikt nie będzie pamiętał.

  2. Dziady i tyle.
    Wszyscy o 1952 to zwykłe kołchoźniki!!!
    Mojego dziadka chcieli w to wciągnąć ale on jako prawdziwy patriota powiedział „dziękuje ale odmówie”.
    Cichocki znał mojego dziadka bardzo dobrze i szanował lepiej niż tych wszystkich robili!!!

  3. Dlaczego mnie to nie dziwi: „Tym razem postanowiliśmy skorzystać z gotowego opracowania, którego autorem jest Marian Przybylski – mieszkaniec Strzelna, regionalista, pasjonat lokalnej historii.”

  4. Kumple Angeli śmieją się z Polaków, którzy sprzedali tyle gruntów w obce łapska.
    Zrobili Państwo Polskie w bambuko. Cegielski w grobie się przewraca. Przypominam, że nie rządził wtedy PiS tak bardzo przez część znienawidzony.
    Wiadomo, dlaczego wszystko robią, aby wróciły czasy, kiedy można było tyle ha sprzedać bez problemu spółce, która była powiązana z kapitałem obcym.
    Bo to było takie europejskie, takie postępowe, aby nie sprzedać polskim rolnikom. Mamona przysłania trzeźwe myślenie.
    Jakie korzyści macie mieszkańcy z tej transakcji?

    • Trzeba się zgodzić. Majątek wysprzedany, pracujemy w większości dla zagranicznego kapitału. Wtedy nie rządził PiS. Dziw były strajki? Gdzie wasz sprzeciw? Nigdzie. Niedługi będziemy pracować dla sąsiadów, ale nie za euro. Taka tania siła robota dla zachodu. Obalcie rządy PiS niech wrócą sorzedawczyki, to niedługo zabawne będzie mówić o tym kraju Polska.

      • Jolka pincet plus to masze podatki. Takie bonusy na zachodzie to standard. Co ma pincet plus do wysprzedanego majątku? Ja widzę sporo osób które pracują i dostają na dzieci 500+ niewiele tej patologi. Zazdrość osób bezdzietnych jest taka typowo Polska. Jak w kraju ma być dobrze jak bezdzietny zazdrości dzietnemu 500+, rolnik i inni pracownicy zazdroszczą nauczycielom wolnego, pensji, podwyżek. Każdy każdemu wylicza. Szkoda ze nie widzicie ile w Polsce kapitału zagranicznego mamy. Ile w Polsce produkuje się wyłącznie na zachód na pracuje się za najniższa krajowa. W Polskiej firmie nie zarobisz takich groszy są taka harówkę. Szydzicie z 500+ ale dlaczego godzicie się by śmieci obsługiwała niemiecka firma kiedy naszych lokalnych nie brakuje? Dlaczego swojego nie nakarmimy? Nie wspieramy polskich firm? Tylko bierzemy olbrzyma nie nie naszym kapitałem? Gdzie są ludzie? Gdzie strajki? Tak dbacie o nasz interes? Nigdzie by to nie przeszło oprócz polski!

        • Do Gracjana Nic dodać nic ująć Brawo Zgadzam się z tym w stu procentach Dawno nie czytałem tak prawdziwej i rzetelnej opini Jeszcze raz brawo i gratulacje za normalne podejście do tematu

  5. Dzień dobry,
    piękna postać, ze wszech miar godna przypomnienia(brawa dla Redakcji).
    Pozdrawiam
    TDi
    PS- czy naprawdę musimy każdy temat wykorzystywać do sporów politycznych, „wymądrzania się” i obrzucania- inaczej myślących- obelgami?

      • Ba! Z racji poruszonych we wspomnieniu wątków „antyniemieckich” oraz chrześcijańsko-patriotycznych, oczekiwałbym marszu na Lubiń z protestem! Wśród ordynarnych wyzwisk, prymitywnych haseł. Wraz z rolnikami, którzy przy okazji zalałoby gnojowicą co się da. Dalejże narodzie współczesny, nowoczesny, liberalny, tolerancyjny i postępowy: tnijmy ochoczo pień i korzenie, z których wszyscy wyrośliśmy oraz gałąź na której razem siedzimy! Bez namysłu, bez pomysłu – rewolucja z hasłem: X-bać wszystko, a po nas choćby potop!

        • Widać nie wiesz o czym piszesz.
          Młodzież widzi jak żyje zachód i tez chce tak żyć. Zarabiać godnie a nie zastanawiać się czy w tym miesiącu kupić buty a w przyszłym kurtkę o spodnie czy odwrotnie. Chcą być szczęśliwi, godnie zarabiać i żyć. A hasła są wyrazem sprzeciwu. Rozumiem ze ty przez większość życia nie mogłeś użyć Słowacja penis, cipka, stosunek oralny a pornosy oglądasz w tygodniu żeby w niedziele nie grzeszyć. Dziś młodzież chce otwarcie mówić o seksie. O odpowiedzialności, przyjemności. Nie jak za twoich czasów – topić je w beczkach.

      • Zielińscy w rodzinie Feliksa to okolice Inowrocławia i tej części Kujaw. Oczywiście w dalszych latach potomkowi migrowali w innych kierunkach, ale według moich badań genealogicznych nikt w kierunku Kęt się nie udał

  6. Po raz kolejny czytam ten artykuł i przychodzi mi do głowy jeden wątek który gdzieś w tej historii ucieka. Otóż postać p. Thomasa O’Neala z Bradford to osoba bardzo podobna w trybie bycia do naszego Feliksa. Społecznik, dużo pisał, twórca organizacji m.in. kombatanckich i organizator spotkań. W cywilnym życiu był piekarzem.
    Przyjaźń polsko-angielska nawiązywała się od pierwszego momentu przyjazdu jeńców do posiadłości. Jak to później Anglicy wspominali – rozumiecie, żołnierz, w niewoli, wygłodzony, przyjeżdża gdzieś gdzie będzie musiał ciężko pracować – nastawienie oczywiste. A tu wychodzi rodzina, w tym młoda Helena (która miała wtedy 14 lat), i czystym uprzejmym angielskim zaprosiła jeńców do stołu. A ci byli bardzo zdziwieni „czy to wszystko jest dla nas?” – „Tak możecie jeść ile tylko chcecie”. Te słowa to relacja przedstawiona w artykule gazety „Telegraph and Argus” z 5 kwietnia 1939 przez jednego z byłych jeńców. Dużo nie mówiąc, szybko wszyscy zrozumieli że wróg jest wspólny.
    I przyjaźń się rozwijała, stąd te wizyty i re-wizyty. Finalnie Pan Thomas założył w Bradford fundację przyjaźni polsko-angielskiej, która bardzo pomogła Polakom w czasie II WŚ. Mogło to się rozwinąć po IIWŚ w utworzenie konsulatu w Bradford, niestety po pierwsze polityka (ach ta Jałta na półwyspie Krymskim) a po drugie kłótnie wśród polonii przyczyniły się do zakończenia działalności fundacji

Skomentuj Krzysztof Wasowicz Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj