Strona główna Sport i rekreacja Dla nich maraton to za mało

Dla nich maraton to za mało

1858
15

Pięcioro trzemeszeńskich biegaczy zmierzyło się w ubiegły weekend z niesamowitym wyzwaniem. Wzięli udział w ultramaratonie „GwiNT Ultra Cross”. Nazwa wzięła się od pierwszych liter w nazwach trzech powiatów – grodziskiego, wolsztyńskiego i nowotomyskiego, przez które przebiega trasa ultramaratonu.

Zawodnicy mieli do wyboru trzy dystanse – 55 km (Mały GwiNT ), 110 km (GwiNT Normal ) oraz 100 mil, czyli około 160 km (Super GwiNT).

Najdłuższy, 100 milowy dystans wybrali – Mariusz Szuba, który pokonał go w czasie 25 godzin, 39 minut i 44 sekund oraz Mirosław Kachniarz z czasem 26:12:35 poprawiając swój ubiegłoroczny wynik o 22 minuty.

Ze 110 kilometrową trasą postanowiły zmierzyć się dwie panie. Justyna Stankowska przebiegła ją w czasie 14:54:58, a Aneta Bartkowska w 16:38:43. 6 godzin i 34 minuty potrzebował Jacek Brzewiński na pokonanie 55 km (Mały GwiNT).

Wrażeniami z biegu podzielił się z nami M. Szuba. Start do „Super Gwinta” miał miejsce o godzinie 18:00. Trasa wiodła głównie w terenie, w znacznej części w lesie. Odcinki asfaltowe należały do rzadkości, nie brakowało ostrych podbiegów. W nocy niezbędne były latarki czołówki. Na trasie rozstawione były punkty żywnościowe, na których można było posilić się słodyczami, owocami, uzupełnić płyny wodą i napojami izotonicznymi.

W dwóch punktach zorganizowano „przepaki”. Zawodnicy mogli w tych miejscach zmienić odzież i obuwie. Były tam też przygotowane ciepłe posiłki (np. zupa pomidorowa, spaghetti).

Ultramaratończyk uchylił nam też rąbka tajemnicy na temat przygotowań do tak śmiałego wyzwania. Jak powiedział, treningi z myślą o tym biegu rozpoczął już na początku jesieni. Główne jednostki treningowe to długie wybiegania, a także ćwiczenie siły biegowej. Jak zauważa, do tego celu idealnie nadaje się nasz park „Baba” ze swoimi górkami oraz schodami na stadion.

Nie można też zapominać o innych treningach niż samo bieganie, szczególnie wzmacniających górne partie ciała. „Jestem zadowolony z wyniku, czuję się dobrze. Zakwasy, odciski i otarcia to norma po takim biegu. Najważniejsze, że obyło się bez kontuzji” – podsumowuje swój udział w „Super Gwincie” trzemeszeński biegacz.

15 KOMENTARZE

      • Jak nie po zdrowie no to po co z własnej woli skazywać swój organizm na takie skrajne wyczerpanie.
        Ja również gratuluję tego wyczynu a wtrącam tu swoje trzy grosze z troski o zdrowie Pani Justyny i Pani Anety, które bardzo lubię!
        Panom też by się przydał lekki luz-maratony zwykłe wystarczą i już.

        • coweekendowe trzemeszeńskie maratony z tonami smażonego mięsa, hektolitrami alkoholu oraz wagonami papierosów są przecież zdecydowanie zdrowsze 😉 Brawa dla wszystkich udowadniających, że nie ma co marnować życia na dostosowywanie się do niepasujących nam norm <3

    • Zapraszam do lektury- rozmowy z Augustem Jakubikiem, pełnomocnikiem PZLA,legendą tego sportu oraz badań dr Uwe Schuetza.
      Pozdrawiam.

  1. Gratulacje ekipie z Trzemeszna, szacunek. No i z tego co mi wiadomo Mirek ukończył po raz trzeci ten dystans za drugim poszło mu znacznie lepiej

Skomentuj Też ultras Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj