Strona główna Sport i rekreacja Dla nich maraton to za mało

Dla nich maraton to za mało

1846
15
Reklamy (ciąg dalszy artykułu poniżej):


Koniec sekcji reklamowej

Pięcioro trzemeszeńskich biegaczy zmierzyło się w ubiegły weekend z niesamowitym wyzwaniem. Wzięli udział w ultramaratonie „GwiNT Ultra Cross”. Nazwa wzięła się od pierwszych liter w nazwach trzech powiatów – grodziskiego, wolsztyńskiego i nowotomyskiego, przez które przebiega trasa ultramaratonu.

Zawodnicy mieli do wyboru trzy dystanse – 55 km (Mały GwiNT ), 110 km (GwiNT Normal ) oraz 100 mil, czyli około 160 km (Super GwiNT).

Najdłuższy, 100 milowy dystans wybrali – Mariusz Szuba, który pokonał go w czasie 25 godzin, 39 minut i 44 sekund oraz Mirosław Kachniarz z czasem 26:12:35 poprawiając swój ubiegłoroczny wynik o 22 minuty.

Ze 110 kilometrową trasą postanowiły zmierzyć się dwie panie. Justyna Stankowska przebiegła ją w czasie 14:54:58, a Aneta Bartkowska w 16:38:43. 6 godzin i 34 minuty potrzebował Jacek Brzewiński na pokonanie 55 km (Mały GwiNT).

Wrażeniami z biegu podzielił się z nami M. Szuba. Start do „Super Gwinta” miał miejsce o godzinie 18:00. Trasa wiodła głównie w terenie, w znacznej części w lesie. Odcinki asfaltowe należały do rzadkości, nie brakowało ostrych podbiegów. W nocy niezbędne były latarki czołówki. Na trasie rozstawione były punkty żywnościowe, na których można było posilić się słodyczami, owocami, uzupełnić płyny wodą i napojami izotonicznymi.

W dwóch punktach zorganizowano „przepaki”. Zawodnicy mogli w tych miejscach zmienić odzież i obuwie. Były tam też przygotowane ciepłe posiłki (np. zupa pomidorowa, spaghetti).

Ultramaratończyk uchylił nam też rąbka tajemnicy na temat przygotowań do tak śmiałego wyzwania. Jak powiedział, treningi z myślą o tym biegu rozpoczął już na początku jesieni. Główne jednostki treningowe to długie wybiegania, a także ćwiczenie siły biegowej. Jak zauważa, do tego celu idealnie nadaje się nasz park „Baba” ze swoimi górkami oraz schodami na stadion.

Nie można też zapominać o innych treningach niż samo bieganie, szczególnie wzmacniających górne partie ciała. „Jestem zadowolony z wyniku, czuję się dobrze. Zakwasy, odciski i otarcia to norma po takim biegu. Najważniejsze, że obyło się bez kontuzji” – podsumowuje swój udział w „Super Gwincie” trzemeszeński biegacz.


_______________________________________________________________________
Materiały partnerów:




15 KOMENTARZE

      • Jak nie po zdrowie no to po co z własnej woli skazywać swój organizm na takie skrajne wyczerpanie.
        Ja również gratuluję tego wyczynu a wtrącam tu swoje trzy grosze z troski o zdrowie Pani Justyny i Pani Anety, które bardzo lubię!
        Panom też by się przydał lekki luz-maratony zwykłe wystarczą i już.

        • coweekendowe trzemeszeńskie maratony z tonami smażonego mięsa, hektolitrami alkoholu oraz wagonami papierosów są przecież zdecydowanie zdrowsze 😉 Brawa dla wszystkich udowadniających, że nie ma co marnować życia na dostosowywanie się do niepasujących nam norm <3

    • Zapraszam do lektury- rozmowy z Augustem Jakubikiem, pełnomocnikiem PZLA,legendą tego sportu oraz badań dr Uwe Schuetza.
      Pozdrawiam.

  1. Gratulacje ekipie z Trzemeszna, szacunek. No i z tego co mi wiadomo Mirek ukończył po raz trzeci ten dystans za drugim poszło mu znacznie lepiej

Skomentuj Anna Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj