Strona główna Sport i rekreacja 7 maratonów w 7 dni na 7 kontynentach

7 maratonów w 7 dni na 7 kontynentach

10825
33
Reklamy (ciąg dalszy artykułu poniżej):


Koniec sekcji reklamowej

World Marathon Challenge to zawody polegające na przebiegnięciu siedmiu maratonów w siedem dni, na siedmiu kontynentach. Ekstremalny wysiłek, niedobór snu i mieszkanie przez tydzień w samolocie to wyzwanie, jakiego podjął się w tym roku trzemesznianin Łukasz Urbaniak.

Według pierwotnego planu limit 168 godzin potrzebnych do wykonania zadania powinien zacząć się liczyć od wystrzału startera pierwszego maratonu na Antarktydzie. Jednakże w tym roku warunki jakie panowały na tym lodowym kontynencie uniemożliwiały start w zaplanowanym terminie przez co organizatorzy, po blisko dwóch dniach oczekiwania na poprawę pogody, zdecydowali, że World Marathon Challenge rozpocznie się maratonem w Afryce, a dokładnie w Kapsztadzie, RPA.

Starter wystrzelił zatem 6 lutego o godzinie 19:12 lokalnego czasu, co oznaczało, że ostatni maraton w Miami trzeba będzie ukończyć do 13 lutego, do godz. 12:12 lokalnego czasu.

Pierwszy z kontynentów przywitał wszystkich silnym wiatrem i wysoką temperaturą. Trudne warunki, ale jednakowe dla wszystkich, zmęczyły uczestników już na starcie, lecz jednocześnie przyniosły ulgę kończąc czas oczekiwania i niepewności. Zegar ruszył.

Kilka godzin po przebiegnięciu pierwszych 42,195 km uczestnicy udali się na lotnisko, by wyruszyć w ekstremalną podróż na Antarktydę. Warunki pogodowe były gorsze niż we wcześniejszych dniach, ale organizatorzy, nie tracąc czasu zwrócili się z prośbą o transport do Rosjan, stacjonujących na stacji badawczej Novolazarevskaya. Ci z kolei bez chwili zastanowienia przyszli z pomocą przylatując po biegaczy do Kapsztadu swoim transportowym Iljuszynem 76, któremu żadne warunki atmosferyczne na Antarktydzie nie są obce.

Sześciogodzinny lot takim samolotem był już przygodą samą w sobie. Brak okien, twarde siedzenia jak w samolotach dla spadochroniarzy, dwa toi-toie spięte pasami i ładunki cargo, które przy okazji załadowano na Antarktydę, na pewno nie ułatwiały regeneracji po pierwszym biegu, ale dobry nastrój, życzliwa atmosfera i dodatkowa adrenalina przyczyniły się do szybszej adaptacji.

Jak się później okazało, wbrew wcześniejszym obawom, lądowanie na prowizorycznym pasie startowym na Antarktydzie było jednym z przyjemniejszych podczas całej podróży, jednakże warunki jakie przywitały zawodników były naprawdę ekstremalne. Huraganowy wiatr, śnieg i przeszywające zimno zapowiadały walkę bardziej o przetrwanie niż o ściganie podczas drugiego maratonu.

W tych nieludzkich warunkach fantastycznie wypadł Łukasz Urbaniak, który osiągnął życiowy sukces zajmując trzecie miejsce w maratonie na Antarktydzie (drugie w klasyfikacji mężczyzn). Niestety, nie dla wszystkich ten maraton będzie dobrym wspomnieniem. Kilku zawodników zakończyło rywalizację po półmaratonie, kilku wróciło z niegroźnymi, ale jednak odmrożeniami, a zdecydowana większość była skrajnie wykończona.

Tymczasem w perspektywie był sześciogodzinny powrót IŁem do Kapsztadu i natychmiastowa przesiadka w blisko dwudziestogodzinny lot do Australii. I to właśnie Perth było miejscem trzeciego maratonu. Tu z kolei bieg rozgrywany był w nocy gdzie mimo późnej pory na biegaczy czekała duża grupa żywiołowo reagujących kibiców, piękna trasa i humanitarne warunki.

Od tego biegu reszta cyklu nabrała szaleńczego tempa. Lądowanie, bieg, prysznic w spartańskich warunkach, powrót na lotnisko i przelot do kolejnej lokalizacji. Wszystko po to, żeby nadrobić początkowe opóźnienie i zmieścić się w limicie.

I tak po kolei pokonywane były maratony – w dusznym, wilgotnym i ciepłym Dubaju, gdzie biegano na nadmorskiej promenadzie Jumeirah, w zimnym Madrycie na torze Formuły 1 Jarama, w piekielnie gorącej Fortalezie w Brazylii, która okazała się końcem zmagań dla bezdyskusyjnie liderującego Chena Huanga z Chin i Ashoka Arory z USA. Obu wykluczyła kontuzja. Reszta zawodników ukończyła zmagania z czasami gorszymi średnio o godzinę w porównaniu do wcześniejszych maratonów (nie licząc Antarktydy), pozostali kończyli skrajnie wykończeni, odwodnieni i poparzeni słońcem.

Warunki jakie panowały podczas maratonu w Ameryce Południowej to +35 stopni, wilgotność 80% i start biegu w samo południe w pełnym słońcu. Kolejna skrajność, po której na szczęście pozostawał już tylko jeden maraton. Upragniony, który mógł dać euforię lub zniszczyć marzenia. Z jednej strony zawodnicy byli już tak blisko, a zarazem tak daleko od wymarzonego celu. Czasu na dokończenie całego cyklu zostało 6,5 godziny. Niby dużo, ale mając na uwadze, że to siódmy maraton z rzędu, czwarty w ciągu 60 godzin i znowu gorąco to w Miami Beach mogło wydarzyć się wszystko.

Mimo tego cel został osiągnięty i to w kapitalnym stylu. Łukasz ukończył całe te ekstremalne zawody na 6. miejscu w klasyfikacji generalnej mężczyzn. Klasyfikację generalną wygrała Kristina Madsen z Danii. Jeśli chodzi o kategorie to wśród mężczyzn triumfował Miłosz Pasiecznik, a trzecim z pierwszych Polaków, którzy w ogóle wzięli udział w tym cyklu został Krzysztof Stępień.

Wszyscy Polacy zakończyli uczestnictwo w pierwszej dziesiątce, co dało by im pewnie zwycięstwo drużynowe! Nieprawdopodobne zawody i niebywały sukces samego faktu ich ukończenia.

Sam projekt Łukasza, można jeszcze do końca lutego wesprzeć |TUTAJ|.


_______________________________________________________________________
Materiały partnerów:




33 KOMENTARZE

  1. Warto napisać, że to komercyjne przedsięwzięcie, za które należy zapłacić ok 40.000 euro. Zwykle trzeba na taką imprezę wydać w zlotowkach ok 200.000 zlotych więc to zawody dla bardzo bogatych. Sama forma, fantazja tutaj nie za wiele zdziałają. Biegaczy, którzy udźwigną obciążenie biegu i zmiany miejsc jest wielu jednak niewielu jest w stanie zainwestować tak duże pieniądze.

    • A kto komu zabrania biegać 7 maratonów w 7 dni w koło podwórka? Jak ktoś by chciał się sprawdzić wysiłkowo to się sprawdzi gdziekolwiek! A to ze ktoś przy okazji chce przeżyć przygodę to już ma umniejszyć jego sukcesowi? Typowo zaściankowe myślenie – gość przebiegł 7 maratonów, w 7 dni na 7 kontynentach! Zamiast napisać gratulacje, to oczywiście trzeba napisać ZE JEST WIELU TAKICH KTÓRZY BYLIBY W STANIE TO ZROBIĆ ale ich nie stać. Nikt temu nie przeczy, ale skąd odrazu te chęci umniejszenia sile sukcesu?

    • Proponuje przebiec jeden maraton..co ja mówie, może pólmaraton i wtedy sie wypowiadać. Czytając o tym wyczynie ani przez chwile nie pomyslałem o pieniadzach. No ale odezwało sie w kimś nasze polskie myślenie, „jak ma pieniądze to podejrzany”. Nie wiem skad ta kwota, a poza tym Łukasz prowadził też zbiórke publiczną. Kto komu zabrania zrobic to samo. Liczy sie pasja i pomysł. Po drugie, mógł te pieniądze przeznaczyć na cos zupełnie innego, np super auto i szpanować nim po Trzemesznie. Zrobił coś, czego nikt z Trzemeszna ani pewnie powiatu nie dokonał, My mamy o czym czytać i podziwiać, Gratulacje Panie Łukaszu.

    • Anonim – z tej wypowiedzi wnioskuję, że nie masz pojęcia o fizjologii człowieka, bieganiu, jet lagu i rytmie dobowym – żaden lekarz nie powie, że wielu ludzi potrafi „znieść obciążenie zmiany czasu i miejsc”. Nawet facet, który sam sobie organizował 100 maratonów (Wojciech Machnik). Wydajesz się być ignorantem – nie znam się to się wypowiem. Kolejna sprawa to Twoje podejście do sytuacji finansowej – ktoś, kto biega dla pasji, i niesamowitych wrażeń, nigdy nie pomyśli z poziomu biedy umysłowej, jaką Ty w swojej wypowiedzi przedstawiasz. Ten kto „to” przebiegł wiele ZYSKAŁ, a nie tylko WYDAŁ pieniądze. Dlatego jedyne na co Ciebie będzie „stać” to zazdrosne komentarze w necie.
      Łukasz szacun i do przodu! Miarą sukcesu jest liczba hejterów 🙂

    • „Puste kieszenie nigdy nie powstrzymały nikogo przed podjęciem działania. Mogą to zrobić tylko puste głowy i puste serca.”
      Gratuluję serdecznie takiego wyczynu!
      Pozdrawiam,Justyna

      • „Nawet najlepszy na świecie pomysł daleko nie zajedzie bez pieniędzy potrzebnych na jego realizację” A. Ries, J. Trout „22 niezmienne prawa marketingu” s, 165

  2. To jest wielkie osiągnięcie i serdecznie gratuluję panu Łukaszowi. Pieniądze nie spadły przecież z nieba,sam pan Łukasz dziękował ludziom którzy w tym pomogli i sponsorom.Tak więc nie widzę w tym nic złego.Raczej to coś niesamowitego,bo nikt tego w naszej gminie nie dokonał .A biegać maraton za maratonem,dzień po dniu przez 7 dni i to w miejscach o różnych klimatach to jest naprawdę coś niesamowitego. SERDECZNIE GRATULUJĘ i życzę panu Łukaszowi kolejnych wyników i osiągnięć.
    ,,Jeśli chcesz mieć coś czego nigdy nie miałeś to musisz z całą pewnością zrobić coś czego nigdy wcześniej nie robiłeś”
    Thomass Jefferson

  3. Ja również uważam, że to niesłychane osiągniecie!!! Przede wszystkim wytrzymałość nie tylko fizyczna ale i psychiczna! Gratuluje i życzę kolejnych sukcesów !

  4. A mnie się wydaje a nawet jestem pewny że w Trzemesznie jest jeszcze parę osób które ukończyło by ten „ wyczyn” i być może z lepszym rezultatem czasowym tylko tego już nie napisze. Tylko niestety możliwości głównie finansowe i „układowe „ z burmistrzem są takie jak palec posłanki Lichockiej … I na tym portalu zapewniam też tego opiszą zapewniam!!!

    • Załóż zbiórkę publiczną i daj im szansę na spełnienie marzeń.
      Nie dasz rady? 🤔
      Wiadomo, że nie dasz rady, bo nie potrafisz nic innego niż tylko krytykować tych co coś w życiu osiągneli.

    • Wszystko dostępne zapewne będzie na bip – jak informacje dotyczące całej gminnej kasa. Gdybyś miał choć troche wiedzy, to poczekalbys aż zobaczysz o jakich „układach” piszesz prostaku 😀

    • Tu nie chodzi ani o lepszy czas ani o pieniadze – dlatego z takim podejsciem nie jestes w stanie przekroczyc swoich granic, tych najwazniejszych – mentalnych. Ale chociaz mozesz wylac zolc na forum, bo inaczej nie potrafisz sobie poradzic, wspolczuje!

  5. Gratuluję Łukaszowi!!!
    Trudno opisać co się dzieje z organizmem człowieka po 7 maratonach przebiegniętych na 7 kontynentach, śpiąc po maks 3-4h dziennie na fotelu w samolocie – wierzcie mi to nie to samo co siedem maratonów „u siebie w domu” gdzie codziennie rano wstajemy z własnego łóżka.
    Impreza wyjątkowo trudna – fakt bardzo droga – ale nie da się oblecieć świata za parę stówek (poza tym te pieniądze też trzeba sobie zorganizować/zarobić w międzyczasie trenując)
    Gratuluję przede wszystkim wytrwałości, samozaparcia i determinacji – wszystko to wg mnie stanowi bardzo dużą część sukcesu!
    A każdemu życzę realizacji swoich marzeń – każdy przecież jakieś ma i nie musi to być od razu 7/7/7 – warto być wytrwałym i zdeterminowanym w realizacji własnych planów
    KS – 10 miejsce (ostatni z Polaków)

  6. Wow… Brawo, brawo. Tylko podziwiać i gratulować. Ja przed weekendem wróciłem z południowej wyspy Nowej Zelandii i samo dotarcie tam było już dla mnie wyczynem 🙂 Sam lot trwał w powietrzu 24 godziny nie licząc odpraw w Warszawie, Dubaju (14 godzin w samolocie do Sydney )i dalej dolatując do Christchurch już byłem wykończony, a co dopiero biec jeszcze choć jeden maraton jak strefa czasowa była +12 godzin różnicy z Polską. Powrót udało się zrobić w 36 godzin 🙂 Podziwiam Łukasza, bo znam go jeszcze z lat szkolnych mieszkając ulicę obok nigdy bym nie pomyślał, że osiągnie taki „WYCZYN” i będzie w nim tyle wytrwałości, a co najważniejsze mocnej psychiki. Jak to nas uczono w trzemeszeńskim liceum „PER ASPERA AD ASTRA”. Pozdrawiam biegaczy 😉.

  7. A to nie mógł sobie zarobić, żeby całość opłacić ze swoich tylko potrzebował sponsorów? Ciekawe jak długo musiałby pracować za najniższą krajową żeby to osiągnąć?

  8. Pełen podziwu dla Łukasza Łukasz ludzie piszą z zazdrości te negatywne komentarze że to że tamto ,trzymaj się Trzemeszno z tobą pokaże nieraz jeszcze klasę ,pozdrawiam także Światasa który wyczynia cuda jesteście wielcy

Skomentuj GEM Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj